AKTUALIZACJA Strona główna Encyklopedia rodzaju wampirzego Wampirza hierarchia Historia kainitów Tradycje Klany Sekty Dyscypliny Więzy krwi Wampir: Maskarada Podręcznik Ventrue Ważni kainici Zarząd Ventrue Teksty różne Konwenty Plotki Sesje Muzyka Twórczość Galeria Opowiadania Wirtualna Biblioteka O mnie Download Księga Gości Ankieta Linki Podziękowania Forum Conclave- chat Blog Ventrue1






Paul

Moje życie? Mógłbym je opowiedzieć, ale dla mnie moje śmiertelne życie znaczy dużo mniej niż dla przeciętnego, nieświadomego własnego powołania Kainity. Tak jak noworodek po wyjściu z łona matki nie pamięta okresu płodowego, tak jak dojrzały mężczyzna nie pamięta swego dziecięctwa, tak ja nie pamiętam życia w postaci śmiertelnika, które było zaledwie okresem płodowym potrzebnym (wszystko wymaga czasu, zwłaszcza ewolucje) do rozwinięcia w bardziej zaawansowany i bardziej adekwatny organizm. Pamiętam najważniejsze wydarzenia, zwłaszcza te, które wspomogły moja ewolucje w tym a nie innym kierunku, lecz reszta została mi łaskawie z pamięci usunięta przez mojego mentora i Rodzica, aby nieistotne fakty nie zajmowały mego umysłu (udowodniono, ze pamięć wampira, tak jak i ludzka, jest ograniczona, i zdarza się ze mniej istotne fakty zajmują miejsce które mogłyby zająć sprawy wyższej materii).

Urodziłem się z pewnością gdzieś w Anglii, z racji mego akcentu chyba na południu - raczej miałem rodzinę, i to bogata, sądząc po standardzie szkoły do jakiej mnie posłano. I tu rola mojej rodziny w procesie mojej ewolucji kończy się. Nic więcej nie mogę na ten temat powiedzieć, z powodów wcześniej wymienionych. Szkoła za to ukształtowała mnie na tyle, ze jest to warte wspomnienia. Była to jedna z tych konserwatywnych, wciąż katolickich szkol do których posyłają swe dzieci bogacze zbyt zajęci zarabianiem dalszych pieniędzy, by dostrzec coś ponad doczesne dobra. "Pulvis et umbra sumus" ("Prochem i cieniem jesteśmy")- taki napis widniał nad drzwiami akademika. Nigdy się z tym nie zgadzałem. Instynktownie przeczuwałem, że jest coś ponad tym wszystkim. Nie muszę mówić, że moje wybijanie się ponad bezmyślny motłoch mnie otaczający (profesorowie i inni uczniowie) sprowadzało na mnie częste "kary" mające mnie zrównać z poziomem tych ograniczonych idiotów. Bito obitym w skórę pejczem albo pałką, w pozycji klęczącej. Nie po pośladkach (dłuższy taki rodzaj przemocy czasem powodował w przyjemności bitego), ale po udach. Czy mnie złamali? Nie sądzę, uczynili mnie tylko jeszcze silniejszym, czego najlepszym dowodem są ich gnijące w ziemi trupy, podczas gdy ja wciąż trzymam się dobrze. Może byli idiotami, ale jednak wciąż jestem zmuszony przyznać, że jako narzędzia mojej ewolucji, sprawdzili się doskonale. Poznałem tam ucznia, dwa lata ode mnie starszego, nie pamiętam jego imienia. Wymknęliśmy się z trzema jeszcze towarzyszami w nocy, opuściliśmy teren szkoły i cały weekend spędziliśmy w pobliskim mieście, w spelunie-burdelu, którego nazwa również nie zagościła na trwałe w mej pamięci. Po powrocie oczywiście postawiono nas przed czymś na kształt trybunału złożonego z grona pedagogicznego. To właśnie tam ów dwa lata starszy ode mnie chłopak wraz z resztą obarczyli mnie całą winą. Był jeszcze jeden rodzaj kary oprócz biczowania, stosowanej wyłącznie za najcięższe przewinienia. Karany klęczał na grochu w komórce z krzyżem, z jednym tylko, zakratowanym okienkiem, gdzie nie było dość miejsca by zmienić pozycję na wygodniejszą. Posłano mnie tam na 24 godziny. Miałem jednak gościa, który rozmawiał ze mną przez niemal całą noc przez owo okienko. Nie pamiętam dokładnie o czym, ale to właśnie o utwierdził mnie w moich przekonaniach - istotnie już wtedy byłem przeznaczony do celów wyższych. Tak, jak mi się zdaje, poznałem swego przyszłego Rodzica, który w Anglii najwidoczniej miał jedną ze swoich siedzib. Jak później powiedział, jego sługa odkrył we mnie coś, co nazwał "Ego".

Nie pamiętam szczegółów mojego Przeistoczenia. Pamiętam jednak, że miało ono zdecydowanie rytualny charakter. Pamiętam czerwone szaty, krąg, puchar i Ofiarę, daną mi po przebudzeniu. Wtedy wszedłem na wyższy stopień egzystencji. Rozpoczęła się wędrówka do Metamorfozy. Rodzic nauczył mnie podstaw filozofii Metamorfistów, z której przyjęciem nie miałem większych problemów (już wcześniej uznawałem wiele z jej twierdzeń).

POGLĄDY:

Sekty
Metamorfiści (o ile można ich nazwać sektą, gdyż każdy z nich jest unikatowym indywidualistą) istnieli jako grupa społeczna o wiele wcześniej niż jakiekolwiek sekty. Camarilla, Sabat… to tylko przejawy ignorancji Kainitów w spektrum ich prawdziwego powołania. Rodzic wiele lat powtarzał, że polityki należy unikać, gdyż pochłania czas przeznaczony na poszukiwanie transcendencji.

Metamorfoza
Bardziej stan ducha niż ciała, chociaż przemiana ciała pomaga przemienić ducha.

Religia
Bogowie istnieją, jak najbardziej. Są to istoty które JUŻ dostąpiły Metamorfozy

Śmierć
Kolejny etap wędrówki, nic więcej. Drzwi, przez które wszyscy przejdziemy by inkarnować się w nowej postaci. Podczas śmierci zrzucamy dotychczasową powłokę i wtedy właśnie przydają się przymioty Ducha, a Metamorfoza trwa nadal..

Zniekształcenie
Dar. Dowód na to, że to Tzimisce są prorokami Metamorfozy i pierwsi do jej dostąpienia.

Ludzie
Ach tak, bydło poczyniło znaczne postępy na przestrzeni wieków. Nie mogę się jednak zdobyć na jakiekolwiek uczucia wobec nich oprócz obojętności. To, ze stali się tak zaawansowani, nie sprawiło że są groźniejsi. Są jedynie jeszcze bardziej użyteczni.

Brujah Zadziwiający przykład na to, że oprócz ewolucji istnieje też możliwość cofania w rozwoju i atrofii dawnych świetności.

Gangrel Dobrze, że wreszcie przejrzeli na oczy i opuścili klatkę, która ich tak długo więziła.

Malkavian Wielu wbrew pozorom wie co mówi..

Nosferatu Kiedy szpiegują dla ciebie, to najlepsi z możłiwych sprzymierzeńców, kiedy szpiegują dla wroga, zasługują na najsurowsze kary

Tremere Zadziwiające, że przeżyli. Nie czynię, jak wielu moich Braci i Sióstr (tego terminu używam w odniesieniu do Tzimisce, nie Sabatu), krucjaty z niszczenia tego klanu, co nie znaczy, że nie skorzystam z okazji by pomścić przodków.

Toreador Dekadencja to przeciwieństwo ewolucji, zaprzeczenie Metamorfozy.

Ventrue Sami narzucili na siebie ciężar, który teraz z takim trudem dźwigają. Ciekawe, kiedy Wieża padnie w rozsypce..

Lasombra Każdy ma własny pomysł na spędzenie wieczności. Jeśli ktoś woli kryć się po cieniach i przesuwać pionk..

Tzimisce Sabatu Niestety, zdaje się że przydałaby się w naszym klanie taka Czarna Ręka likwidująca co bardziej "nieudane" twory, o krwi zbyt wodnistej by miała prawo bytu i nie przyćmiewała rozumu. Niemniej nie jest to moja sprawa.

Ravnos Ktoś kiedyś zasugerował rozpruwanie brzuchów i wieszanie złodziei na ich własnych jelitach. W przypadku Ravnos zdaje się, przydałoby się jeszcze podpiekać ich na ruszcie aż nabiorą ładnego, rumianego koloru, a potem schrupać.

Assamici Żadnego nie spotkałem, jednak z nauk Rodzica wiem, że nie należy im ufać. Służą temu, kto więcej zapłaci, a to już mówi samo za siebie.

Setyci Węże? Tutaj? Hm, spotkanie jednego z nich byłoby z pewnością ciekawym doświadczeniem.

Giovanni Nekromanci są, jak mi się zdaje, zbyt skupieni na tym co będzie po śmierci by dostrzegać potrzebę ewolucji już za życia.

Zasady

- Ojciec ma zawsze rację- chyba że jawnie się myli :)
- Nigdy nie zdiabolizuję innego Tzimisce
- Metamorfoza celem nadrzędnym
- Cel uświęca środki
- Równość to wymysł szaleńca
- Prawo jest zawsze ustalane przez najsilniejszego
- Respektuj Domenę innego
- Nie ma miłosierdzia dla głupców
- Dobro i Zło nie istnieją


Opis: Cichy, rzadko się odzywa, jak już to wolno cedzi słowa akcentując wyraźnie końcówki wypowiedzi. Mięśnie i kości zostały na przestrzeni wieków znacząco usprawnione Zniekształceniem (dolepianie kolejnych włókien i kośćca) wskutek fascynacji ideałem "nadczłowieka" Nietzschego oraz chęcią obrony przed silniejszymi w razie potrzeby (nie pamiętane dzięki Dominacji Rodzica, ale tkwiące w podświadomości "wyciski" dawane mu w młodości przez silniejszych fizycznie). W domu i gdy nikt nie widzi ubiera się w luźne, jaskrawoczerwone togi z motywami smoka wyszytymi złotą nicią na ramionach. Gdy wychodzi, ubiera się w garnitur (czarne spodnie, czerwona marynarka, biala koszula i czarny krawat) albo w czarny golf i takież dżinsy. Włosy postrzępione, końcówkami lekko dotykające ramion koloru blond. Owalna twarz, brązowe oczy (ale to lubi zmieniać Zniekształceniem 1co kilka lat)i lekko zarumienione policzki.

Imię: Paul/Paolo/Paweł
Gracz: Vlad
Klan:Tzimisce
Natura: Odkrywca
Postawa: Skryty
Pokolenie: 8
Ojciec: Veyla
Przemieniony: ?
Data Urodzenia: ?
Wiek:?

Atrybuty:
Fizyczne: Siła 3, Zręczność 4, Wytrzymałość 5
Społeczne: Charyzma 1, Oddziaływanie 2, Wygląd 3
Mentalne: Percepcja 4, Inteligencja 4, Spryt 4

Zdolności:
Talenty:Bojka 1, Czujnosc 3, Empatia 3, Przebieglosc 3, Autorytet 2 , Uniki 2, Zastraszanie 4
Umiejętnosci: Bron palna 1, Etykieta 3, Krycie się 3, Rzemioslo ciala 4, Oswajanie 4, Prowadzenie 1, Sztuka przetrwania 2, Walka wrecz 2
Wiedza: Wyksztalcenie 4, Lingwistyka 4, Medycyna 4, Nauka 3, Okultyzm 5, Prawo 2, Sledztwo 2

Atuty:
Dyscypliny: Znieksztalcenie 4, Animalizm 4, Nadwrazliwosc 5, Transformacja 3, Taumaturgia: Pokusa plomieni 2, Sciezka krwi 1
Cechy pozycji: Mentor 3 lub 4, Mienie 1 (zapasowe schronienie - mieszka w jakiejs z licznych rezydencji rodzica rozsianych po calej Europie), Swita 2 (ghul Eryk - lokaj, kierowca i straznik za dnia oraz ogromny wilk-ghul "Burza")
Cechy charakteru: Osad 4, Instynkt 4, Odwaga 4
Ściezka Metamorfozy: 8
Siła woli: 8
Poziom krwi: 15