|
AKTUALIZACJA
Strona główna
Encyklopedia rodzaju wampirzego
Wampirza hierarchia
Historia kainitów
Tradycje
Klany
Sekty
Dyscypliny
Więzy krwi
Wampir: Maskarada
Podręcznik Ventrue
Ważni kainici
Zarząd Ventrue
Teksty różne
Konwenty
Plotki
Sesje
Muzyka
Twórczość
Galeria
Opowiadania
Wirtualna Biblioteka
O mnie
Download
Księga Gości
Ankieta
Linki
Podziękowania
Forum
Conclave- chat
Blog Ventrue1
Mithras
Tekst ten pochodzi z dodatku "Świat Mroku 2 Edycja". Chociaż w tekście nie jest to zaznaczone, Mithras był 4 pokoleniowym Ventrue, ponoć Potomkiem samego Veddarthy i członkiem Inconnu. Możliwe też, że diabolistą, gdyż występuje róznica pokoleń pomiędzy nim (4), a jego Ojcem (4) i bratem- Maltheasem(5).
Był on niegdyś żołnierzem w wysłanej w góry królewskiej armii mającej
rozprawić się z rebeliantami. Buntowników wspomagali magowie. Wiele dni
minęło zanim mógł zacząć przygotowania do drogi powrotnej z okupionymi
wieloma życiami głowami przywódców rebelii - wszystkich oprócz jednego,
któremu udało się umknąć.
W noc poprzedzającą powrót, Mithras miał niespodziewanego gościa.
Próbował krzyczeć, ale nie mógł się ruszać ani mówić. Był w stanie tylko
słuchać.
Obcy okazał się tym przywódcą buntowników, któremu udało się uciec.
Byt jednak daleki od chęci wywarcia zemsty. Mithras zrobił na nim wrażenie
i obcy chciał złożyć mu ofertę. Ci, którzy zginęli podczas walk byli nieważni -
mówił - stworzeni na stracenie w imię ważniejszej sprawy. Lecz on mógł
obdarować Mithrasa wiecznym życiem i honorową pozycją w armii o jakiej
nawet się mu nie śniło. Lub, mógł go zabić na miejscu.
Mithras pozostawał w górach przez kilka lat, zbierając siły i ucząc się
wszystkiego o swoim nowym życiu. Potem, wraz z kilkoma kompanami,
powędrował do miasta króla, któremu poprzednio stużył. Formalnością
okazało się przekonanie ludzi, iż są oni bawiącymi na ziemi bogami, tak że
wkrótce stare świątynie zostały zrównane z ziemią, a u stóp przybyszów
składane byty wszelkiego rodzaju dary.
Mijały wieki, podczas których powstawały i upadały kolejne królestwa.
Centrum władzy przenosiło się na zachód, a wraz z nim kompania
zdecydowała się przenieść do rozwijającego się miasta położonego między
dwiema dużymi rzekami. Kierując się ich mądrością, miasto wkrótce stało się
stolicą potężnego imperium. Wraz z kolejnymi wiekami, inne imperium
powstało wśród barbarzyńskich krajów zachodu, a jego armia rzuciła im
wyzwanie.
Mithras był pod wrażeniem siły barbarzyńców. Ich przywódcy byli utalentowani, a żołnierze wykonywali rozkazy bez żadnych pytań, niczym mrówki
dbające o dobro swojej kolonii. Ich armie działały jak jedna żyjąca istota.
Również wyposażenie najeźdźców było interesujące - każdy element był specjalnie zaprojektowany do pełnienia konkretnej funkcji i pomagał
w uczynieniu z armii niezmiernie efektywnie walczącej jedności. Nic nie było
w stanie powstrzymać barbarzyńców przed podbojem całego świata.
Mithras w sekrecie opuścił swoich kompanów i przyłączył się do armii
barbarzyńców. Sam będąc niegdyś żołnierzem, doskonale wiedział czego
oczekują wojownicy od swoich bogów, tak że nie minęło dużo czasu,
a wyobrażenia Mithrasa zaczęły pojawiać się w każdym wojskowym obozie
na obszarze całego Imperium Romanum. Ten, kto rządzi armią, rządzi imperium. Mithras wiedział o tym, a posiadając taką władzę w świecie śmiertelników uzyskałby również wielki respekt wśród pozostałych członków jego
własnego rodzaju.
Podróżował po imperium, zmieniając rzeczy według własnego upodobania. Ponieważ światło dzienne sprawiało mu kłopoty, odpoczywał za dnia,
a budził się w nocy. Jego wyznawców dziwiło to dopóki nie wytłumaczył im,
że za dnia kieruje wędrówką słońca po nieboskłonie. Owa ironia bawiła go,
a śmiertelnicy wierzyli w każde jego słowo.
W końcu przybył na małą, ponurą i sprawiająca kłopoty wyspę,
położoną na krańcu świata. Żołnierzy wysłano tam, by ją podbili, ale walki
były ciężkie. Mithras podnosił ich na duchu i doradzał, a miejsce to bardzo
przypadło mu do gustu. Docierało tu niewiele słońca, szczególnie w dalekich
miejscach, gdzie prowadzono walki i był on z daleka od rywali, którzy zaczęli
przejmować kontrolę nad imperium. W kilku granicznych kamiennych fortach miał on świątynie zbudowane specjalnie dla niego - na pół wkopane
w ziemię i poza zasięgiem słońca. Jego wyznawcy odprawiali rytuały
fałszywej śmierci i odrodzenia, co również sprawiało mu przyjemność. Budowal on swoje własne siły wśród armii pogranicznych i czekał stosownej
chwili. Rytuały umożliwiały mu również życie w zgodzie z jego własną
naturą, co jest bardzo ważne. Bóg nigdy nie powinien wierzyć w to, w co
wierzą jego wyznawcy.
Imperium upadło, lecz Mithras pozostał bezpieczny na północnych jego
granicach. Żołnierze zostali odwołani, a on ich nie powstrzymywał. Nie nadszedł jeszcze właściwy czas: było zbyt dużo chaosu na świecie. Wniknął on
w ziemię i w kamień i odpoczywał.
Jego sen niepokoiły wielokrotne walki różnych armii. Barbarzyńcy zza
wschodniego morza przybyli na statkach; mordowali i palili, później budowali
własne farmy. Pomniejsi królowie rządzili i przemijali, dopóki jeden silny
mężczyzna był w stanie wymusić swoją władzę na większości wyspy. Jeden
z jego potomków dokonał dalszych podbojów, a armie zaczęty maszerować na
północ za starą granicę.
Budząc się, Mithras powędrował na południe do świątyni, której niegdyś
używał w jednym z największych miast. Miasto bardzo się zmieniło, ale świątynię nad strumieniem i tak udało mu się dość łatwo odnaleźć. Zapoznał się
z nowymi czasami i odkrył, że imperia, które niegdyś znał, były stracone na
zawsze. Barbarzyńscy żołnierze stworzyli własne nowe królestwa, starając się
odrodzić choć cząstkę starożytnej świetności.
W mieście znajdowali się również i inni jego rodzaju. Kiedy próbował
odrodzić świątynię, zniszczyli jego wyznawców ogniem. Teraz świątynie byty
tylko jednego rodzaju i istniał tylko jeden bóg.
Mithras podróżował po całym kraju nie zostając w jednym miejscu zbyt
długo w obawie przed tym, że ci inni mogliby go zniszczyć. Próbował zbić ich
z tropu zachęcając śmiertelnych możnowtadców do walki miedzy sobą o tron.
Kolejno był on w stanie skłócić swoich wrogów i zniszczyć ich.
Kiedy powrócił do miasta na tronie osadził swojego śmiertelnego sługę.
Nie pozostał nikt wystarczająco silny i mający wystarczająco dużo samozapar-
cia by mu się oprzeć, a zza granicy przybyli goście nadając mu tytuł księcia.
Przez pewien czas rządził w pokoju, a naród wyspy powoli rósł w potęgę. Obalił władzę obcych kapłanów i stał się swoim własnym panem.
Jak odkrył, istnieli inni z jego gatunku, którzy mieli ambicje zostania
bogami. Byli to raczej uczeni niż żołnierze i opierali się na księgach pełnych
bzdur. Byli bezwzględni, gdyż doszli oni do władzy po trupach okrutnych
Tzimisce jak i delikatnych Salubri. Również, byli oni zorganizowani,
wymieniając informacje i zawierając przymierza na całym świecie. Tremerowie, jak ci parweniusze się zwali, wydawali się chcieć rządzić wszystkim.
Koniecznością stało się zduszenie ich, niszczenie ich wyznawców ogniem
jak to niegdyś inni uczynili jemu. Lecz tropiciele czarownic nie byli w stanie
odnaleźć ich wszystkich.
Wojna trwała nieustannie, czasami obejmowała świat śmiertelny,
a czasami była im zupełnie nieznana. Byt ogień i proch, rebelie i spiski, lecz
powoli walki ustawały. Rozwój nauki i przemysłu podkopał wsparcie jakie
mieli Tremerowie wśród przesądnych śmiertelników. Mając liczną koterię
poruczników i dzięki pewnym przebiegłym zagraniom politycznym, Mithras
rządził Londynem przez złoty okres ery wiktoriańskiej.
Bombardowania II wojny światowej zniszczyły wiele schronień
i doprowadziły wielu członków Rodziny z Londynu do wrót Ostatecznej
Śmierci. Nic od tej pory nie słyszano ani nie widziano nigdzie Mithrasa,
a niektóre wampiry wierzą, że został on unicestwiony. Inni twierdzą, że jest to
tylko podstęp by wywabić stronników Tremerów.
W rzeczywistości, Mithras popadł w letarg kiedy jego schronienie
zostało zniszczone przez niemieckie bomby zapalające w 1941 roku. Lojalni
wyznawcy przenieśli go do drugiego schronienia położonego w zapomnianej
piwnicy, która obecnie jest częścią budynku z biurami fundacji Centre Point
położonego niedaleko skrzyżowania ulic Oxford i Tottenham Court. Budynek był utrzymywany pusty dzięki różnym delikatnym zabiegom, a Mithras
odzyskiwał siły podczas gdy jego zaufani słudzy przekazywali mu informacje,
a innym jego polecenia. Mithras obudził się z letargu w 1991 r., ale zdecydował się pozostawić świat w błędnym mniemaniu dotyczącym jego śmierci
podczas gdy mógł on przeprowadzić rozpoznanie panującej sytuacji Wielkiej
Brytanii.
Jednak, i inne strony dowiedziały się o przebudzeniu Mithrasa. Przebudzenie Matuzalema wywołało alarm wśród społeczności Lupinów Wielkiej
Brytanii. Obawiając się tego pomiotu Żmija", który znów powstał,
spowodowały nagromadzenie licznej, tymczasowej watahy składającej się
z Gnatożui i Fiannów wokół schronienia Mithrasa. Kierując się do swojego
celu nieomylnym zmysłem wyczulonym na pomiot Żmija, Lupini pominęli
próby podjęcia pertraktacji przez Mithrasa i wybuchła walka w nocy na ulicy
Oksfordzkiej.
Ostatecznie, Mithras został sam; jego świta i cala wataha Lupinów
leżała martwa i zakrwawiona u jego stóp. Matuzalem sam odniósł srogie
rany i pod koniec walki był prawie w stanie letargu. Tak też i Odszczepieniec Assamitów, Monty Coven, odnalazł go. Nie wiedząc kim był
ten starożytny wampir, ale wyczuwając bijącą od niego potęgę, Coven rzucił
się na Mithrasa i zatopił swoje kły w szyję Matuzalema, kradnąc jego życie,
moc i duszę.
Wygląd: Kiedy żył, Mithras był średniego wzrostu, nieco krępy
i umięśniony, o śniadej jak na wampira cerze, klasycznie przystojny,
o ciemnych oczach i czarnych włosach zwisających w lokach do ramion. Mithras zazwyczaj nosił jakąś czapkę wykonaną z miękkiego materiału, preferując starożytne, perskie nakrycie głowy ""czapkę frygijską". Zdecydowanie wolał
nosić luźne ubrania, które nie krępowały ruchów.
|
|