AKTUALIZACJA Strona główna Encyklopedia rodzaju wampirzego Wampirza hierarchia Historia kainitów Tradycje Klany Sekty Dyscypliny Więzy krwi Wampir: Maskarada Podręcznik Ventrue Ważni kainici Zarząd Ventrue Teksty różne Konwenty Plotki Sesje Muzyka Twórczość Galeria Opowiadania Wirtualna Biblioteka O mnie Download Księga Gości Ankieta Linki Podziękowania Forum Conclave- chat Blog Ventrue1



Kira



Kira Carmen Selen

Nazywam się Kira Carmen Selen, lat nie zdradzę, natomiast jedyne, co ujawnię to to, iż zostałam przemieniona w wieku 22 lat. Moja historia była... Hm... Jaka ona była?... Sama chciałabym wiedzieć... Na pewno oryginalna, na swój sposób. Było to późne średniowiecze, już wtedy od najmłodszych lat mój Mistrz - Tao Lu (Tak! Tak!... Był on z pochodzenia Japończykiem) uczył mnie sztuk walki, radzenia sobie z wrogami. Urodziłam się tak w ogóle w Rumunii, lecz niewiele pamiętam z tych lat; po pierwsze - bestia zagłusza to, co ludzkie; po drugie - miałam zaledwie 2 latka, kiedy rodzice wywieźli mnie do Japonii. I tak zostałam wychowana do 8 latek, na wojownika. Uczył mnie dosłownie każdego rodzaju walki. Jak się okazało, moim przeznaczeniem było - likwidować to co nie żyje, a porusza się i żeruje na innych organizmach. Pewnego dnia mój Mistrz, zawołał mnie do siebie: " Musimy poważnie porozmawiać". Weszłam i usiadłam na sofę. " Masz już wystarczająco dużo lat, aby wiedzieć, co nieco i tym dziwnym miejscu, jakim jest Ziemia. Zawsze ci mówiłem, że ludzie są źli, lecz nie powiedziałem całej prawdy - istnieje coś gorszego niż rasa ludzka - wampiry. Te upiory, żerują na stworzeniach naszego pokroju i nic ich nie powstrzyma, aby namnażać się dalej. Nie jesteś tu z przypadku, jesteś wybrana, aby ochraniać naszą cywilizację przed takimi jak oni. Nie jesteś jedyna, jest was więcej, ale ty musisz do nich dołączyć, abyście stanowili jedność". Hm... Nie śmiejcie się, ani nie przerażajcie, ani nie omijajcie szerokim łukiem, gdy mnie ujrzycie w pobliżu, albowiem to nie koniec tej historii... To dopiero początek.... Od tej pory. Tao Lu ćwiczył mnie, nie już na wojownika, lecz na zabójcę wampirów. Do tego doszła broń biała i palna ( cywilizacja i technologia rozwijały się przecież z każdym dniem) i medytacja. Tao Lu mnie nauczył, że koncentracja jest najważniejsza w walce, albowiem dzięki niej człowiek jest opanowany i dopełni zadanie.
Minęło 10 lat... Byłam już gotowa ujrzeć świat; dołączyłam do grupy. Tao Lu. Podarował mi chiński talizman - chińskie bliźnięta - mówił, iż to ma mnie podnieść na duchu, gdyż, gdy coś będzie złe, na pewno odrobina dobrej wiary nie zaszkodzi, a gdy niby coś emanowało ciepłem i dobrocią, nie mam temu całkowicie ufać, gdyż jest to zgubne. Wyruszyłam do Europy - popularne skupisko wampirów. Mijały lata... Na nas nie było mocnych, każdy wampir, jaki stanął nam na drodze był unicestwiany. Wszystko dobrze szło... Aż za dobrze... No tak, wykrakałam, przybyło zło, które pustoszyło każde miejsce. No cóż... Zadanie czekało... Trzeba było usunąć kolejnego wampirka... Przecież to było dla nas niezmiernie łatwe; z każdym kolejnym zamordowaniem " żywego truposza" zdobywaliśmy nowe doświadczenia. Nasza "gotóweczka" czekała w Chinach... To miała być prosta robótka... Miała... Ale nie była... Jak nam utrudniła życie?... A już wam opowiadam moi drodzy... Zorganizowaliśmy wszystko... Dowiedzieliśmy się, gdzie mają siedzibę, jakie zwyczaje. Jedyne, co nas dziwiło - nie było trupów; przynajmniej na razie, z tego, co wiedzieliśmy. Atak miał być w piątek, pamiętam to dobrze, jeszcze się śmialiśmy, że w sobotę zaszalejemy... Lecz to było proroctwo nie dla wszystkich z nas...O godz. 23.50 staliśmy tuż przed siedzibą; Cersey i Darla mieli wejść pierwsi, rozejrzeć się wewnątrz i zdać nam relacje... Cóż... Weszli... Minęła godzina, a oni nie wychodzili. Następnie poszli w czterech... Sanders, Lutii, Wolt i Zand. Również nie wyszli... Zostałam ja i Zelda. Nie miałyśmy wyjścia... Weszłyśmy... Dziwiło mnie to - była kompletna cisza...Rozdzieliłyśmy się; ja w prawo, Zelda w lewo. Usłyszałam strzał, pobiegłam w miejsce strzału. Nikogo nie było. Tylko krew na podłodze. Nagle dostałam w głowę. Nie pamiętam, czym i od kogo... Obudziłam się... Ujrzałam nad sobą zgraję jakiś połamańców. Byli w maskach. Nagle jeden z nich oznajmił: "Zabawmy się! ". Przybliżył się do mnie i zaszeptał do ucha: "To dla twojego dobra Carmen, abyś, wiedziała i czuła to, co czują ci, których tępisz". Jego głos był tak zuchwały i pewny siebie, a co najgorsze... - pociągał mnie. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego...Podobał mi się mój własny wróg. Po szepcie, poczułam coś niesamowitego: ból i rozkosz jednocześnie. Gdy dotknęłam szyi, moje palce wydały się mokre. Gdy spojrzałam na nią, zobaczyłam krew.... Wiedziałam, że to nic dobrego nie wróży. Po czym ten pierwszy powiedział do stojącego obok mnie: "Teraz twoja kolej Tatuśku ! " . Ten obok naciął sobie nadgarstek i kazał mi pić. Jedyne, co usłyszał z mych ust to: "Wypchaj się!". Na to ten pierwszy: "Patrzcie, jaka bojowa, zaraz my ją tu ujarzmimy". Po czym zaczęli na siłę mi wprowadzać krew do ust. Spili mnie ich krwią.... To było piękne... Ale po chwili czułam jak me ciało umiera. Tępy ból nie dał mi spokojnie oddychać. Zamknęłam oczy, zapadłam w sen... Gdy je otworzyłam, ujrzałam przystojniaka- bruneta o niebieskich oczach, pełne zmysłowe usta, mężny, (lecz twarz miał chłopięca i słodką, jak na swój wiek). "Baliśmy się o ciebie Carmen, spałaś 2 dni; myśleliśmy, że już nie odzyskasz przytomności". Po czym delikatnie musnął mnie dłonią w policzek. Jego dotyk był tak delikatny i czuły, niby "kąpiel w obłokach". Odwrócił głowę do tyłu i zaczął krzyczeć: "Chodź tu, zobacz naszą maskotkę". Podszedł jakiś blondyn- również ostrzyżony krótko, niebieskooki, usta pełne, również dobrze zbudowany. "Mmm... No udało się nam... Spała tak długo, bo najwidoczniej przeholowaliśmy z dawką krwi". "A oto twoje stroje, zadbaliśmy o wszystko, aby było Ci u nas wygodnie i dobrze. Od dawna sobie ciebie upatrzyliśmy, spodobałaś się nam". "A gdzie moi towarzysze?"- zapytałam... "O nich się nie martw, są bezpieczni, teraz my jesteśmy twą rodziną, my Carmen, my"... Pokazywali mi swój świat... Świat mroku... Podążałam przez różne kontynenty wraz z Marcusem i Lucasem, bo tak się nazywali moi tatuśkowie... Osiadaliśmy w pewnym miejscu, mieszkaliśmy, oni wybywali na noce, minęło trochę czasu i znowu wędrówka i tak minęło 150 lat...
Wiek XX, około 1900 roku... Byliśmy tacy dojrzali umysłem, a tak młodzi i powabni ciałem... Osiedliśmy w USA tym razem na stałe, spodobało się tu im to, iż można tak łatwo zdobyć pożywienie. Pewnej nocy posłuchałam ich rozmowę o jakimś tajemniczym lokum... Chciałam usłyszeć więcej, ale ich "zwierzo - człowiek" zaczął nadchodzić, musiałam odejść do swego pokoju. Tej samej nocy moi tatuśkowie i zasiedli na łóżku; jeden twarzą do mnie, drugi za mną; nie wiedziałam, co się dzieje... "Wiesz... Jesteśmy ze sobą tyle i nie mamy dla ciebie czasu, a musimy cię nauczyć paru sztuczek. Stajesz się dojrzalsza umysłowo i duchowo, bo ciałem to ty już dawno byłaś..." Wodził ten temat, owijał w bawełnę chyba z godzinę i od czasu do czasu przejeżdżał ręką po mym ramieniu, ściągając mi ramiączko coraz niżej. "Nie wiem, o co wam chodzi?!"- powiedziałam stanowczo. "Pokaże ci"- oznajmił Lukas (blondyn). I pocałował w usta. Marcus zabierał się za mą szyję. "Damy ci dziś podwójną rozkosz". Opierałam się, ale krew i bestia stały się silniejsze; podpuszczali mnie swą znakomitą konsystencją krwi. Minęła upojna noc, lecz takich było niewiele. Byłam zbyt niedostępna, a ta opcja sytuacji udała im się fuksem.

Minęło troszkę lat... W końcu dowiedziałam się o tajemniczym lokum, lecz sama sobie pomogłam, bo do dziś bym nie wiedziała o jego "zawartości". Była to deszczowa listopadowa noc... Gdy Marcus, Lucas i spółka urządzili sobie imprezę, ja ukradłam im klucze i dojechałam na dane miejsce. Był to stary, opuszczony magazyn z czarnej cegły, jednym słowem - rudera. Byłam bardzo ciekawa, co jest w środku. Weszłam... Ciemno i głucho... Szłam prosto przed siebie, opierając się o ściany, bo o dziwo podłoga była śliska. Uszłam kilka metrów, zobaczyłam metalowe drzwi. Zaryzykowałam, otworzyłam, weszłam. Widok przyprawiający mnie o jeszcze większą ciekawość: ściany umazane krwią; tak samo podłoga (była śliska - tak samo jak poprzednia część korytarza); szary, stary sufit i te krzyki. Nie było żadnych drzwi (narazie), same ściany, podłoga i sufit - jak w klatce. Dopiero po 7 metrach zobaczyłam "hodowle drzwi". Moja ciekawość była silniejsza. Weszłam w pierwsze napotkane drzwi. To, co tam zobaczyłam, przeraziło mnie. Stół drewniany, jakby na nim ukończone cięcie świniaka: cały umazany, kawałki mięsa. Po bokach... Metalowe pale o średnicy około 15 cm; były ułożone w pionie, zamontowane w suficie i podłodze ich końce. Były to pale z metalowymi hakami jak w sklepie mięsnym, a na tych hakach... porozrywane na kawałki ciało małych dzieci i dorosłych i popowieszane na nich. Moje przerażenie i nudności były tak ogromne, że musiałam opuścić "celę". Wytrzymałam z jakieś 5 minut na korytarzu i zajrzałam w kolejne i kolejne i wszystkie były takie same, z tą samą "dekoracją wnętrz". Wybiegłam z magazynu. Nawet nie mam pojęcia, jak mi się udało stamtąd tak szybko wydostać. Lecz co gorsza, przed samym wyjściem, miałam wizytę - Marcus, Lucas oraz ich zgraja. "Wiedzieliśmy, że prędzej czy później, będziesz próbowała tam wejść. Nawet nie wiesz kotku, kto tam jest wśród nich"- orzekł Marcus bezczelnie i ironicznie się uśmiechając. Ja popatrzyłam na nich z obrzydzeniem i uciekłam. Spakowałam się i wyjechałam, byle jak najdalej od nich. I tak przemierzałam całą Europę, ci trafiłam do Pnemmuela, mego przybranego ojca - to on się mną zaopiekował i można powiedzieć, że kontynuował moje "duchowe wykształcenie" po Tao Lu. Wiele mnie nauczył, wiele mu zawdzięczam.

Gdyby nie on, stałabym się krwiożerczą bestią bez serca. Lecz tak się nie stało. Pozostałam wśród prawych obywateli wampirzej społeczności.

Imię: Kira Carmen Selen
Gracz: selene
Klan: Lasombra
Natura: Buntownik
Postawa: Organizator
Pokolenie: 11
Ojciec: przybrany Pnemmuel, prawdziwy ??
Przemieniona:??
Data Urodzenia: ??
Wiek: 22

Atrybuty:
Fizyczne:Siła 3, Zręczność 2, Wytrzymałość 2
Społeczne: Charyzma 1, Oddziaływanie 1, Wygląd 3
Mentalne:Precepcja 2, Inteligencja 3, Spryt 1

Zdolności:
Talenty: Czujność 3, Wysportowanie 3, Bójka 3, Uniki 2
Umiejętnosci:Prowadzenie samochodu 2, Broń palna 4, Walka wręcz 4, Zabezpieczenia 3
Wiedza: Informatyka 1, Medycyna 2 Drugorzędna: Historia sztuki Atuty:
Dyscypliny:Akceleracja 3
Cechy pozycji:Mentor 1, Mienie 2, Pokolenie 2
Cechy charakteru: Sumienie 3, Samokontrola 2, Odwaga 2
Człowieczeństwo: 5
Siła woli: 4
Poziom krwi: 12

WADY
Powolne leczenie 2
Mroczna tajemnica 1
Mściwy 1
Poczucie winy 3


ZALETY
Kocia równowaga 1
Przyjazna twarz 1


Kira Selen