|
AKTUALIZACJA
Strona główna
Encyklopedia rodzaju wampirzego
Wampirza hierarchia
Historia kainitów
Tradycje
Klany
Sekty
Dyscypliny
Więzy krwi
Wampir: Maskarada
Podręcznik Ventrue
Ważni kainici
Zarząd Ventrue
Teksty różne
Konwenty
Plotki
Sesje
Muzyka
Twórczość
Galeria
Opowiadania
Wirtualna Biblioteka
O mnie
Download
Księga Gości
Ankieta
Linki
Podziękowania
Forum
Conclave- chat
Blog Ventrue1
High Priestess
Zmierzchało kiedy Malakhaii powrócił do swojej dziedziny.
Wiedział kto tam jest, kto na niego czeka i wciąż nie wierzył w to, że pojawiła się na jego terenie z własnej woli- sama i nieuzbrojona. Nie stawiała nawet oporu przy próbie pojmania jej oraz obezwładnienia magyą, zupełnie jakby z utęsknieniem i niecierpliwością czekała właśnie na ten krok.
Teraz była w Jego mocy, bezbronna, samotna i zdana wyłącznie na Jego łaskę.
Siewcy poinformowali go co dla niego złapali już w chwilę po tym jak zamknęli nową zdobycz w lochu, zaś on niemal natychmiast odstąpił od działań wojennych i powrócił do swego domostwa.
Uznał, że nie wypada kazać jej czekać skoro tak chętnie przybywa do niego w najmniej oczekiwanym momencie.
Płaszcz zawirował za nim w podmuchu wiatru, kiedy pospiesznym krokiem przemierzał zagruzowany plac przed swoim kompleksem. Choć przejął dziedzinę już jakiś czas temu to wciąż nie chciało mu się jej uprzątnąć, zaś jego ludzie zajęci byli dużo istotniejszymi sprawami niż walające się sterty kamieni i śmieci. Gargulce i tak wszystko rozniosą.
Stukot ciężkich butów w kamiennych korytarzach niósł się echem na cały labirynt. Znajdzie swych magów w głównej sali- być może swą ofiarę także.
Wstali jak jeden kiedy wkroczył, rozglądając się czujnie na boki i węsząc za znajomym zapachem. Nie odnalazł go tam, choć słaba woń była wyczuwalna gdzieś na granicy świadomości upewniając swego pana, że ta której szuka nawet nie przebywała w tym miejscu, choć osoby tu przebywające niedawno musiały ją mieć w swoich rękach. Tak, bliżej nich zapach był silniejszy.
- Gdzie? – rzucił krótko mierząc wzrokiem wszystkich.
- Na dole, zakuta w runiczne kajdany i zablokowana pod względem mocy. Jest przytomna, można z nią rozmawiać, ale poza wiszeniem nie będzie miała siły na nic. Nieco zbyt mocno w nią uderzyliśmy podejrzewając chęć walki bądź obrony. Ale jest cała, tak jak chciałeś.
Białowłosy obrzucił Maximusa przelotnym spojrzeniem po którym skierował swe kroki ku wyjściu. Tremere w akcie odwagi zastąpił mu drogę.
- Czego? Chcę ją jak najszybciej dostać.
- Tak Władco, ale jest jeszcze coś- ciemnowłosy wampir wyciągnął w jego kierunku drewnianą, niewielką skrzynkę- Miała to ze sobą, ale żadne z nas nie potrafi tego otworzyć a ona nie chce podać klucza. Twierdzi, że będzie rozmawiała tylko z tobą. Usiłowałem ją zmusić, ale cios który spadł na jej twarz zrobił także to.
Wciąż trzymając pudełko w rekach Maximus przesunął część palców tak, że te ukazały głęboką, stosunkowo długą bruzdę w drewnie, wyglądającą niemalże jak ślad szpona.
- W ten sam sposób przejechałem jej po twarzy, a skrzynka to przejęła. Nie wiem dlaczego. To wyższa magia.
Dobry Pan zmarszczył czoło a jego brwi niemal się ze sobą zetknęły. Coś nowego i coś cennego ukrytego w pudle skoro tak mocno jest zabezpieczone. Sęk w tym, co to może być skoro nie posiada nawet aury.
Malkav ostrożnie odebrał szkatułę w rąk swego podwładnego, przypatrując się jej z zaciekawieniem. Potrząsnął, ale nic nie usłyszał choć waga całości wskazywała na istnienie jakiegoś przedmiotu w środku. W przypływie ciekawości usiłował nawet otworzyć oporny obiekt przy użyciu brutalnej siły, jednakże ten pozostawał nieczuły na wpływy.
Po chwili siłowania się z drewnem poddał się stwierdzając, że odpowiedź na pytanie o zawartości może znać tylko i wyłącznie jedna osoba.
- Nakaż ludziom aby nam nie przeszkadzali. Sam z nią porozmawiam.
Ominął nieco zaskoczonego wampira i nie tłumacząc nic więcej ruszył na dół, dokładnie tak jak prowadził go narastający w swej intensywności zapach cynamonu, mirry i galangalu. Niech nie czeka więcej.
Nigdy niesmarowane kraty skrzypnęły ogłuszająco gdy wchodził do lochów, a echo dźwięku poniosło się przez korytarze wybudzając kobietę z płytkiego snu.
Znalazł się pod drzwiami jej celi niemal natychmiast po tym jak otworzyła oczy. Kolejne skrzypnięcie i szczęk zamka, potem drugiego, a następnie oślepiające światło padające na nią strumieniem wylewającym się z korytarza do zupełnie pogrążonego w ciemnościach pomieszczenia. Victoria odruchowo zmrużyła powieki- taka jasność wywoływała ból. W chwilę po tym snop światła zasłoniła czyjaś sylwetka, zbliżająca się do niej i ograniczająca widok.
Rozpoznała ją bardzo szybko, pomimo tego, że jej właściciel stał pod światło.
Malakhaii we własnej osobie.
Władca z Zachodu spojrzał na swoją zdobycz z nieukrywaną radością i zainteresowaniem.
Zwisała z łańcuchów bezwładnie jednocześnie klęcząc przed nim na wpóługiętych nogach i nie mając możliwości przyjęcia wygodniejszej pozycji. Kajdany obejmowały jej nadgarstki i kostki u stóp tak ciasno, że wyglądały jak zrośnięte z ciałem. Na pierwszy rzut oka widać było, że kobieta nie dałaby rady ustać na swoich nogach nawet gdyby dał jej taką możliwość.
Głowę miała zwieszoną w taki sposób, że nie mógł określić czy jest świadoma czy też nie.
Bliższe oględziny zwróciły jego uwagę na kolejne interesujące szczegóły, jak choćby nietypową- wprawdzie obecnie nieco poszarpaną i brudną- białą suknię z wysokim rozcięciem na nodze i kaskadami koronek na podbiciu. Gorset szaty był mocno dopasowany, uwydatniając tym samym obfite, ponętne piersi i drobne ramiona po których wiły się sznury szlifowanych kryształów. Kiedy palcem podnosił jej brodę na ziemię wypadł jej z włosów kwiat kalii.
Tak, według niego wyglądała teraz zupełnie jak… Kapłanka.
Piękna, eteryczna i… zniewolona.
Podniósł jej głowę dostojnym ruchem palca, napotykając od razu niezapomniany widok niebieskich, ufnych oczu stronniczki Wojownika.
W jej spojrzeniu nie było tego wstrętu i obrzydzenia jaki widział u niej kiedy nieomal ją zabił w domenie Władcy ze Wschodu. Nienawiść którą wtedy dostrzegał teraz jakby się ulotniła, albo została bardzo sprawnie schowana. W obecnej chwili jej wzrok musiał uznać za neutralny, idący w kierunku ciekawości.
Przesunął ręką po policzku Apostoła, z czułością i zaangażowaniem. Zmrużyła oczy chłonąc pieszczotę. Ani się spostrzegł jak jego ręka powędrowała niżej- na szyję, potem na biust, aż wreszcie na nagie udo Ventrki. Wyczuł jak spina wszystkie mięśnie w geście obrony, ale nie robił sobie nic z tego. Choćby chciała to bronić się i tak nie mogła. Przesunął dłoń wyżej wzdłuż jej uda obserwując z perfidnym uśmieszkiem reakcje kobiety. Stawała się coraz bardziej nerwowa.
Przysunął się do niej tak blisko, że ich ciała stykały się i ocierały o siebie. Nachylił się lekko nad mniejszą istotą szepcząc jej do ucha namiętnie:
- Tak dużo czasu minęło moja mała…
Odstawił przyniesioną ze sobą skrzynkę na ziemie, zaś całą uwagę przeniósł na więźnia.
Jej głowa szybko znalazła się pomiędzy jego dłońmi, palcami których wędrował po ustach i brodzie czarnowłosej. Ręce jasnowłosego wampira błyskawicznie i z zaciętością zaczęły ślizgać się po ciele Kapłanki, znacząc na nim lekkie ślady paznokciami i smakując jej skóry. Ani się spostrzegła jak Malakhaii zapamiętale i brutalnie ugniatał jej piersi jednocześnie wodząc językiem po szyi. Kolejny szept:
- Tak, teraz wreszcie mogę z tobą zrobić wszystko na co tylko przyjdzie mi ochota…
Kły w szyi.
Nie jest trująca- pomyślał i przyssał się mocniej przyciskając ofiarę do ściany. Lubił jej smak i bogactwo Vitae które w sobie nosiła. Nie mógł nie skorzystać z takiej okazji.
- Jeśli mnie uszkodzisz to zniszczysz sobie skrzynkę i nigdy nie dowiesz się co w niej było.
Cichy, ledwie słyszalny jęk.
Oderwał się od szyi zlizując ugryzienie i patrząc jej w oczy. Odnalazł w nich coś na kształt rozbawienia.
- Mogę cię zabić.
- I pozostać bez odpowiedzi.
Kącik ust dziewczyny podniósł się minimalnie. Twarz Malkava nie wyrażała niczego, jednak zabrał z niej swoje ręce.
Rozkuł kajdany pozwalając upaść Victorii na ziemię i nie zawracając sobie głowy tym by pomóc jej się choć trochę podnieść.
- Po co do mnie przyszłaś? Z tego co słyszałem to wyglądało jakbyś czekała na mnie.
Kapłanka po zderzeniu z podłogą zaczęła się stopniowo podnosić, pozwalając sobie tak ułożyć ciało, aby pomimo spiętych nóg móc usiąść. Dopiero gdy to zrobiła ponownie zwróciła uwagę na Malakhaiia.
- Podaj mi skrzynkę a zobaczysz.
Ani cienia strachu. Szacunku też nie. Uderzył ją w twarz czekając, czy to przyniesie efekt.
- Zadałem ci pytanie.
- A ja udzieliłam odpowiedzi.
Drugi cios, znacznie silniejszy. Popłynęła krew, a na skrzynce pojawiły się kolejne rysy. Dopiero w tym momencie Malakhaii wyczuł, że wraz z każdym uderzeniem wokół pakunku powstają niebezpieczne zachwiania energii. Wiedziała co robi zasłaniając się rzeczą pobudzającą jego ciekawość.
- Chyba mi nie powiesz, że boisz się dać mi skrzynkę w swojej własnej domenie?
Bezczelność.
Na gardle Kapłanki od razu zacisnęła się silna męska dłoń. Nie będzie go obrażała. On się niczego nie boi ani nikogo. Nie pozwoli by mówiła do niego takim tonem.
- Nie chcesz wiedzieć co z tobą zrobię kiedy już mi to otworzysz…
Rzucił Apostoła z powrotem na glebę, wciskając jej w dłonie przyniesioną skrzynię.
- Zatem otwieraj.
Uraza na jego twarzy była doskonale widoczna, nawet wtedy gdy drobna kobietka manipulowała przy zamku mrucząc nad nim słowa w nieznanym języku. Po dwóch minutach szkatułka wydała dźwięk zwalnianego zamka, a szaleniec natychmiast wychylił się aby sprawdzić zawartość.
- A co jeśli powiem, że właśnie to chcę wiedzieć? Co ze mną zrobisz jak zobaczysz zawartość?
Z lubością patrzyła na zszokowaną minę kainity, który wpatrywał się w przedmiot z uczuciem które można określić tylko jako bezbrzeżne zdziwienie. Nie mógł się TEGO spodziewać.
Kolejny lekki uśmieszek i ogniki wesołości w oczach Vi.
- Natomiast co się tyczy twego pytania po co tutaj przyszłam… Otóż kiedyś dawno temu pytałeś mnie, czy chciałabym być Twoim Kapłanem. Teraz ja pytam- czy ta propozycja wciąż jest aktualna?
Ta odpowiedź oraz uczucie satysfakcji i radości płynące ze strony uwięzionej całkowicie zbiła Władcę z Zachodu z tropu.
Nie mniej niż czarny, obsydianowy nóż tkwiący w otwartej, drewnianej skrzynce…
*******************
Zerwała się na równe nogi zlana potem i doszczętnie przerażona.
Kolejny mroczny sen.
I dokładnie ten sam co poprzedniej nocy.
Coś się zbliża…
|
|