AKTUALIZACJA Strona główna Encyklopedia rodzaju wampirzego Wampirza hierarchia Historia kainitów Tradycje Klany Sekty Dyscypliny Więzy krwi Wampir: Maskarada Podręcznik Ventrue Ważni kainici Zarząd Ventrue Teksty różne Konwenty Plotki Sesje Muzyka Twórczość Galeria Opowiadania Wirtualna Biblioteka O mnie Download Księga Gości Ankieta Linki Podziękowania Forum Conclave- chat Blog Ventrue1




Klotnia







14 października roku pańskiego 1133,
chantra Tremere w Ceoris, Transylwania


Seria kobiecych wrzasków i przekomarzania się, z echem roznosząca po całej Fundacji, z początku przypominać mogła kłótnię przekupek na targu. Jednakże tylko z początku, gdyż wsłuchując się głębiej można się było przekonać, że ani temat przekupkom nieznany, ani język. Panie bowiem posługiwały się całkiem porządną i biegłą łaciną, sprawa zaś dotyczyła nie tylko ostatniego, nieudanego rzecz jasna eksperymentu, ale i zwierzchnika obu zainteresowanych.
Kłopoty właściwie zaczęły się już o brzasku dnia, kiedy to jednak wszyscy kainici zmuszeni byli udać się na dzienny spoczynek, chcąc w ten sposób zapobiec usmażeniu przez jasne, ciepłe promienie jesiennego słońca.
To wtedy właśnie poczęły się wszelkie waśnie i spory, angażując w siebie przede wszystkim niewiasty wielkiego Domu i Klanu Tremere.
Najgłośniejsze krzyki podnosiły się jednak z gardeł dwóch Tremerek, podopiecznych samego Lorda Chantry, Goratrixa: Victorii oraz Małgorzaty.

Stały naprzeciw siebie w taki sposób, jakby lada chwila miały się rzucić sobie do gardeł. Były na oko w podobnym wieku, wiele je jednak różniło i nie sposób było je pomylić.
Niższa z niewiast, drobna brunetka o mlecznej cerze i jasnoniebieskich oczach przypominających ciepłe, letnie niebo, choć była skromniej ubrana niż jej przeciwniczka, wydawała się być delikatniejsza i spokojniejsza niż druga kobieta.
Przede wszystkim miała bardziej miękkie spojrzenie i rysy. Był w niej upór, ale w jej oczach nie czaiła się tak wyraźna złość i irytacja, jak w oczach konkurentki. Tamta bowiem swym spojrzeniem mogła przypominać kłębek furii i zła ucieleśnionego.
Pomimo, że brunetka ubrana była w ciemną, ascetyczną, skromną tunikę i narzuconą na to obszerną, ciepłą pelerynę, sprawiała wrażenie w jakiś sposób eleganckiej, tak jakby jej niewyszukany strój był z góry założony, a nie świadczył o jej braku zamożności. Długie, gęste, czarne włosy, upięte wysoko na głowie, pojedynczymi kosmykami spływały miękko na jej twarz i szatę. Nie miała w nie wplecionych żadnych ozdób, ale i tak lśniły one swoim własnym, naturalnym, wewnętrznym pięknem.
Jedyną rzeczą, odcinającą się wyraźnie od jej prostego, niemal ubogiego stroju był złoty, okrągły medalion z krwawnikiem, rzeźbiony w skomplikowane wzory i opatrzony antycznymi językami. Neonatka dostała go od swego Mistrza, Goratrixa, zaraz po tym jak przybyła do chantry. Po co nie miała pojęcia, ale ON kazał go jej nosić, więc bez piśnięcia słowa jakiegokolwiek sprzeciwu robiła to sumiennie.
Druga kainitka, nieco wyższa ale mocniej zbudowana niż poprzedniczka, ubrana była w elegancką aksamitną suknię, odpowiednią dla stanu szlacheckiego, oraz w narzuconą na to równie elegancką i kosztowną pelerynę z rubinowym zapięciem. Jej włosy koloru ciemnego zboża także upięte były wysoko, jednak przyozdobione także dużą ilością biżuterii ze szlachetnymi kamieniami. Przy niższej dziewczynie wydawała się bardziej dostojna, bogata i zwyczajnie lepsza. Rysy miała dość ostre i zdecydowane, ale szlachetne, co już na pierwszy rzut oka świadczyło o jej przynależności do wyższej klasy społecznej. Twarz kobiety była nieskazitelna w swym pięknie, ale jej wyraz, podobnie jak cała sylwetka kobiety, wyrażały sobą wyższość, nieustępliwość oraz zimno emanujące z jej wnętrza.
Była dumna, przypominała drapieżnika, a jasne, zimne oczy w kolorze lodu tylko potęgowały to niemiłe uczucie. Nie było w niej tego charakterystycznego dla niewiast ciepła, delikatności czy wyrozumiałości. Była natomiast zawziętość, wytrwałość i chęć wiedzy. Choć była piękna, piękno to można było raczej utożsamiać z pięknem posągu niż jakiejkolwiek ziemskiej istoty.
Była po prostu jakby nienaturalna w tej pozie, nawet jak na wampira. To właśnie ta postawa tak bardzo różniła ją od czarnowłosej.
Wyglądała na znacznie zamożniejszą oraz ważniejszą personę, ale jej styl bycia był tak charakterystyczny i twardy, że nie miała poprzez to kłopoty w jakichkolwiek kontaktach z bardziej wyczulonymi ludźmi czy innymi czującymi istotami. Choć dla poszukujących potęgi Tremerów mogła być i była wzorem, to każda przyzwyczajona do miękkości zachowania kobiet osoba czuła się w jej towarzystwie co najmniej nieswojo.
Niebywałym była w tych czasach taka zuchwałość i władczość kobiet i gdyby nie fakt, iż dziewczyna była wyjątkowo uzdolniona już jako dziecko była pełnoprawnym magiem, to zapewne prędzej czy później ktoś z Klanu chciałby się jej pozbyć. Teraz jednak ze względu na jej wiedzę i wysoką pozycje nikt nawet nie śmiał wytoczyć jakichkolwiek spekulacji na jej temat, a reszta Tremerów albo darzyła ją szacunkiem za wiedzę, albo okazywała jej szacunek ze strachu.
- Jesteś nieudolna, nie wyuczona i brak ci polotu. Zamiast przesiadywać całymi dniami w komnacie Mistrza albo spać, mogłabyś się wziąć solidnie za studia bo opóźniasz pracę nas wszystkich. Swoim ignoranctwem i brakiem jakiejkolwiek magicznej zaciętości położyłaś cały rytuał i teraz to JA będę musiała wszystko robić od nowa.
- Ale przecież rytuał się udał, choć może nie na tak wysokim poziomie jak chcieliśmy. Co nie zmienia faktu, że wyszedł.
- Ty TO nazywasz udanym rytuałem? Twoja niewiedza i brak jakichkolwiek ambicji jest przytłaczający. Dziwie się, jakim cudem ktoś w ogóle przyjął cię do Chantry i dopuścił, byś nosiła dumny przydomek Tremere. Nie masz zielonego pojęcia ani o Magyi, ani o Taumaturgii, a swoje braki potrafisz nadrabiać tylko mydleniem oczu Radzie. Ktoś w końcu powinien raz na zawsze zrobić z tobą porządek. Albo zacznij się uczyć, jak każdy porządny adept, albo wynoś się z Chantry i przestań przynosić wstyd swojemu Mentorowi.
- Feci, quod potui, faciant meliora potentes. (Zrobiłam, co mogłam, kto potrafi, niech zrobi lepiej).
Złotowłosa roześmiała się.
- Dum excusare credis, accusas (Kiedy myślisz, że się usprawiedliwiasz, oskarżasz się). Diligentia maximum etiam mediocris ingeni subsidium (Pilność jest największą pomocą nawet dla przeciętnej inteligencji.) Assiduus usus uni rei deditus et ingenium et artem saepe vincit. (Stałe ćwiczenie poświęcone jednej rzeczy często pokonuje geniusz i umiejętności).
Brunetka spuściła głowę posłusznie słuchając wywodu starszej kainitki. Odezwała się dopiero kiedy uznała, że Małgorzata skończyła wypowiedź- tak bowiem nakazywała etykieta Domu. Słuchaj i milcz, gdy Starsi do ciebie mówią. Wprawdzie Małgorzata właściwie Starszą dla niej nie była i miała zaledwie nieco wyższy status, Victoria jednak szanowała ją za jej wiedzę i uznawała większą biegłość w Taumaturgii, jako byłego maga.
- Regularnie pracuję w laboratoriach, za dnia przesiaduję nad księgami. Na pamięć znam połowę tekstów z tych tomów które dostarczył mi Mistrz. Nie mam pojęcia dlaczego ten rytuał mi nie wyszedł..
- Aurea praxis, sterilis theoria. (Praktyka jest złota, teoria bezpłodna). Difficile est tenere quae acceperis nisi exerceas (Ciężko zachować to, czego się nauczyłeś, bez ćwiczenia). Labor omnia vincit (Praca wszystko przezwycięża). Dura lex, sed lex ( Twarde prawo, ale prawo.)
- Cóż więc powinnam według Ciebie zrobić?
- Disce aut discede (Ucz się albo odejdź).
- Przecież to robię cały czas !!!
- Discere bene nemo potest, nisi qui recte intellegit (Nikt nie może uczyć się skutecznie, kto nie rozumie właściwie).
Victoria lekko zmarszczyła brwi patrząc na Małgorzatę. Być może tamta i była bieglejsza w Sztuce, ale to nie uprawniało jej do aż tak ostrych opinii. Ponadto- według słów Goratrixa- opinii z gruntu rzeczy błędnych. Mistrz bowiem miał odmienne na temat zdolności i rozumowania Victorii zdanie. Wprawdzie wymagał od niej bardzo dużo i nie dawał żadnych forów, a nawet obciążał dodatkową pracą w celu lepszego treningu, jednak zawsze twierdził, że ma to swój cel.

" Perfer et obdua; dolor hic tibi proderit olim.
(Bądź cierpliwa i nieugięta; kiedyś ten ból ci się przyda)"

W przeciwieństwie do swojej blondwłosej Córki Goratrix twierdził, że Victoria jest dobrym uczniem. Może czasem zbyt niecierpliwym i nerwowym, ale zdolnym, pilnym i mającym duży potencjał. Nie miał w zwyczaju jej chwalić zbyt często, czasem jednak zdarzało się, ze powiedział jej kilka słów uznania, których niemal nigdy nie słyszała od kogokolwiek innego. Tak jakby chciał jej zrekompensować zachowanie innych Tremerów. Choć wówczas jeszcze nie wiedziała dlaczego, przez wszystkich prócz własnego Nauczyciela była traktowana jako uczeń drugiej kategorii. Zupełnie jak gdyby nigdy nie uznali jej za pełnoprawnego członka Klanu i Adepta. W takim gnębieniu jej celowała zwłaszcza Małgorzata, która gdy tylko widziała, że Mistrz kazał cos robić Victorii a nie jej, bądź widziała ich razem dostawała istnych napadów Szału. Kiedyś nawet zapytała o przyczynę tego swego Ojca, ten jednak zirytował się i kazał nigdy więcej nie wracać do tego tematu i przestać słuchać zawistnej reszty Domu. Powiedział jej wtedy, że nieważne co mówią pozostali, ważne jest to, że to ON ją uznaje i docenia jej pracę. Pozostali się nie liczą. Jest jego Uczniem i to jego słowa ma słuchać i za nim podążać. Nie pytała więc o to nigdy więcej, nie chcąc wywoływać furii swego Mistrza. Zbyt dużym uczuciem go darzyła i za bardzo szanowała by mu się sprzeciwiać.
Spojrzała na Małgorzatę przyjmując bardziej pewną pozę. Tego było stanowczo za wiele.
- Być może dla ciebie jestem gorszym kawałkiem Domu i marnym Adeptem, ale nasz Ojciec twierdzi zupełnie co innego. W jego oczach nie jestem wcale ani tak głupia jak twierdzisz, ani tym bardziej mało uzdolniona. Twierdząc tak publicznie, podważasz słowa i opinię własnego Mistrza, a kimże ty jesteś, by mieć do tego prawo?
Victoria niemal poczuła, jak w przeciwniczce gotuje się krew ze złości i bynajmniej nie miało to nic wspólnego z działaniem Taumaturgii.
- Skoro więc jesteś tak wspaniała i nie masz sobie nic do zarzucenia, to z całą pewnością nie musisz się obawiać opinii Rady na temat dzisiejszego twego popisu w laboratorium ani konsekwencji tegoż. Ciekawa jestem czy Goratrix także ucieszy się z twojej porażki, skoro cię tak wyróżnia. Zaślepiłaś go zupełnie tymi maślanymi oczyma próbującymi ukryć brak zdolności i zwyczajne lenistwo. Mistrz jest ślepy na jakakolwiek logikę i krytykę względem ciebie, ale to tylko kwestia czasu. Prędzej czy później urok zniknie, a on przekona się, że jego zbyt pochopny osąd dotyczący twych domniemanych zdolności był równie szybki, co nietrafiony. Wtedy wypadniesz z łask i nikt nie będzie się tym przejmował.
- Przestań mi zarzucać, że..
- Że co? Że toleruje cię i uczy tylko dlatego że się do niego wdzięczysz? Przecież taka jest prawda, a ty jesteś albo tak głupia by tego nie zauważać, albo tak zadufana w sobie by uważać, że inni tego nie widzą.
- Nie masz żadnych podstaw by tak mówić !! Ja..
- A to, że przesiadujesz u Niego w prywatnych komnatach i laboratoriach całymi godzinami a efektów nie widać? Gdybyś pracowała jako to powiadasz, to musiałyby być tego JAKIEKOLWIEK rezultaty. Jedynym jednak wynikiem tych kilkudniowych "prac" było położenie całego rytuału. To zaś oznacza jasno, że albo on jest złym nauczycielem, co jest totalną herezją, albo ty jesteś marnym uczniem, co jest prawdą, albo zajmujecie się czymś zupełnie innym, co z rytuałami ma niewiele wspólnego- co tez jest całkiem prawdopodobne, ale nie udowodnione. Jeszcze...
- Nie mam zamiaru słuchać tych bredni !
- Będziesz musiała ! Nie dam ci spokoju dopóki nie przestaniesz przesiadywać u Goratrixa i obijać się poza tym. Skoro sama sobie nie radzisz i tak potrzebujesz konsultacji to zapraszam do mnie. Ja chętnie znajdę ci dość twórczej i rozwijającej pracy byś potem nie robiła takich błędów.
- W dodatku osobiście dopilnuje, byś robiła wszystko jak należy, a nie po najmniejszej linii oporu jak masz w zwyczaju. Ty się wreszcie nauczysz co to praca i jak wygląda taumaturgia, Mistrz będzie w końcu miał trochę czasu na ważniejsze niż niańczenie cię zajęcia, a ja przestanę się irytować widząc to twoje żałosne raczkowanie po chantrze. Weź się do roboty, a wszyscy będą szczęśliwi. Jak wrócę masz się do mnie natychmiast zgłosić. Koniec wakacji.
- Nie masz prawa mi w niczym rozkazywać Małgorzato. Nie masz na tyle mocnej pozycji i nie ty jesteś moim Mistrzem by sobie na to pozwalać. Nie zapominaj, że wbrew wszystkiemu nie mam żadnego obowiązku cię słuchać, a od koordynowania mojej pracy jest nasz Ojciec.
Blond włosa zabulgotała niemal a z jej oczu posypały się pioruny.
- MÓJ Ojciec, podrzutku. Ty nie masz z nim nic wspólnego. Jak masz dość odwagi, to zapytaj go dlaczego twoja i Jego krew tak się różnią...
- Jak to... Więc ty coś wiesz na ten temat ???
Oczy Victorii rozszerzyły się z niedowierzaniem. Czyżby ktoś prócz jej Ojca znał tajemnicę tych różnic we krwi i jej totalnego braku pamięci?
- Ja wiem wszystko co się tutaj dzieje, w przeciwieństwie do ciebie smarkulo. Nawet to, skąd się tutaj wzięłaś....
- DOSYĆ !!!!!!
Potężny, donośny i obecnie rozwścieczony głos rozniósł się po hallu w którym stały.
Po chwili ze szczytu schodów zszedł średniego wzrostu, za to dość mocnej budowy mężczyzna o ciemnych włosach sięgających ramion. Rytualna fioletowa szata, na obrzeżach wyszyta w srebrne, arcymagowskie sigile spłynęła za nim po stopniach, a srebrny pentagram na szyi odbił światło licznych na dole świec. Spojrzał gniewnie na obie kainitki, zaś one tylko w ciszy i z pokorą mu się pokłoniły.
- Mam już od wczoraj dosyć słuchania waszych wrzasków od których cała Chantra się trzęsie. Skoro nie macie nic lepszego do roboty i dysponujecie zbyt dużą ilością czasu wolnego, co wynika z faktu, że macie czas się kłócić, to osobiście znajdę wam i przydzielę taką pracę, w której będziecie mogły spożytkować zarówno to jak i wasze niewyczerpane siły.
- Tak Panie- jeden zgodny głos ze strony obu Tremerek i nadal pochylone głowy.
- W chwili obecnej ty Victorio wracaj do nauki, zaś ty Małgorzato- zmroził ją wzrokiem- staw się za kilka minut w mojej bibliotece celem przedyskutowania tych rzekomo rewelacyjnych i wyssanych z palca wiadomości na temat pochodzenia Victorii, bo chyba potrzebne ci odgórne sprostowanie.
- Tak Panie.
- A teraz rozejść się. I niech was jeszcze raz usłyszę z waszymi wrzaskami, a obie bez względu na rangę do końca stulecia będziecie pospołu szorować podłogę w całym Ceoris. Czy to dość jasno powiedziane?
- Tak Panie.
- To wynocha stąd !!!
Rozpierzchły się nim zdążył wygładzić swą togę.
Etrius rozejrzał się po pustej teraz sali.
- Tremere miał rację mówiąc, że Chantra to nie miejsce dla bab, bo one pożytku żadnego to nie przynoszą, co najwyżej waśnie- zamruczał pod nosem Councillor po czym udał się do własnej komnaty.

Cdn...