|
AKTUALIZACJA
Strona główna
Encyklopedia rodzaju wampirzego
Wampirza hierarchia
Historia kainitów
Tradycje
Klany
Sekty
Dyscypliny
Więzy krwi
Wampir: Maskarada
Podręcznik Ventrue
Ważni kainici
Zarząd Ventrue
Teksty różne
Konwenty
Plotki
Sesje
Muzyka
Twórczość
Galeria
Opowiadania
Wirtualna Biblioteka
O mnie
Download
Księga Gości
Ankieta
Linki
Podziękowania
Forum
Conclave- chat
Blog Ventrue1
Amor Vincit Omnia
cz.5- ostatnia
Mrok zgęstniał w kącie i coś jakby zaczęło się w nim poruszać.
Patrzył na to bez strachu, za to z rosnącym zainteresowaniem. Sam był Lasombra i dobrze znał moc Przejścia przez Cień.
Po chwili z mroku wyłoniła się postać. Jej ubranie było równie ciemne jak cienie z których wyszła, a jednocześnie miękkie i rozkoszne. Opinało lekko idealną sylwetkę kainitki. Długie, czarne włosy miała wysoko upięte i tylko kilka wypuszczonych jakby od niechcenia kosmyków świadczyło o ich długości. To one opadały na jasną skórę twarzy i muskały karminowe usta. Gdy wampirzyca otworzyła swe cudnie niebieskie oczy, Kardynał poczuł że przechodzi mu cała złość na nią.
- Victoria...
Słowa wypowiedziane zostały z mieszanką podziwu i zaskoczenia.
- Witaj Francisco..
Wynurzyła się z ciemności i zwinnie jak kot zasiadła przed nim, na miękko obitym czerwonym aksamitem fotelu.
Wlepiła w niego wzrok. Nie wiedział co ma robić. Pochylił się do przodu i zbliżył swoją twarz do jej twarzy, tak, że niemal stykali się nosami. Uśmiechnął się ni to słodko, ni przebiegle.
- Ty tutaj. Aż nie chce mi się wierzyć. Co cię sprowadza w skromne progi mej sypialni?
- A uwierzysz jeśli powiem, że może się stęskniłam?
- No proszę, jaki to los potrafi być przewrotny...
Poderwał się z siedzenia i błyskawicznie złapał Ventrkę w ramiona, wpijając się mocno w jej usta. Nie broniła się nawet, zupełnie jakby na to właśnie czekała. Długo ją całował. Musiał być tego naprawdę spragniony. Dopiero gdy zaczął wsuwać swą potężną dłoń pod czarny aksamit marynarki dziewczyny i gładzić skórę, odepchnęła go od siebie.
- Przestań. Nie masz prawa..
- Mhhhmmmmm... Masz taką jedwabistą skórę. Taką ciepłą i delikatną.
Otulił ją w pasie ramionami i przyciągnął do siebie.
- Puść..
- Nie słodka. Nie puszcze. Jesteś moja.
Próbowała zdjąć jego ręce ze swych lędźwi, ale zareagował nie tak jak się spodziewała. Po prostu unieruchomił jej drobne dłonie, wtulił postać w siebie i ponownie zaczął namiętnie całować.
Stała spokojnie, z zamkniętymi oczyma, nieruchomo i oczekująco.
Dopiero po dłuższej chwili uwolnił usta Ventrki. Otworzyła oczy; był w nich strach przed tym co zrobiła zmieszany z oczekiwaniem i rozkoszą.
Czuł, że tego chciała i chce więcej, ale ma jakieś psychiczne opory. Widział ból w jej spojrzeniu.
- Nie opieraj się temu, Victorio. Wiem, ze chcesz..
- Nie możemy Francisco. Należę do Gabriella. Kocham go...
- A ja kocham Ciebie..
- Nigdy nie będziemy razem. To koniec.
- NIE !!!!
Usta złączyły się w szaleńczym tempie. Szarpnęła się i chciała wyrwać, ale był zbyt silny. Całował długo, silnie, intensywnie.
W końcu zaplotła mu dłonie na plecach i przestała szarpać. Zwolnił wówczas żelazny uchwyt i trzymał bardziej czule niż silnie. Wślizgnął się dłońmi w jej włosy, pod marynarkę, ukąsił w ucho. Pomrukiwała tylko niezrozumiale i mocniej zaciskała palce na jego ramionach, wbijając w nie paznokcie. Nie reagował na ból tym wywołany, bardziej absorbowało go ciało Victorii. Przesunął językiem po ustach, brodzie i szyi kainitki, po czym zaczął ją całować za uszkami. Mruczała cudnie i rozkosznie. Po chwili ogarnęła ją fala niespotykanej ekstazy. Wgryzł się w szyje. Zacisnęła się na nim mocniej, napięła mięsnie. Rozsunął delikatnie jej kolana, zaplótł jedną z nóg na swym ciele, tak, ze oplatała jego nogę, i porwał do tańca.
Nie kontrolowała własnego zachowania, tuliła się silniej do niego i szeptała coś w uszko.
- Francisco nie. Wystarczy. To szaleństwo. Puść mnie proszę.
- Najsłodsza....
Po chwili nie miała już na sobie marynarki. W pomieszczeniu było chłodno i nagie teraz ramiona zaczęły błyskawicznie marznąc Bogato zdobiony top nie zapewniał żadnego ciepła, stąd zaczęła drżeć w jego ramionach.
- Już, już cudowna. Wiem, ze zimno. Zaraz cię ogrzeje, obiecuję...
Tańczył z nią szybko, płynnie namiętnie. Nawet nie poczuła gdy zerwał z siebie koszule i okrył szczelnie jej ramiona.
Miał dobrze umięśnione cieplutkie ciało. Musiał je specjalnie dla niej ogrzewać. Sylwetkę zawdzięczał ćwiczeniom i pracy fizycznej jeszcze za życia. Przytuliła się, a następnie ukąsiła go w pierś. Jęknął i mocniej przycisnął ją do siebie. Gładził po plecach, drapał za uszkiem, muskał języczkiem po ustach.
- Pij ukochana.. Pij.. Zjednocz się ze mną zupełnie...
Wylądowali na łożu. Pieścił ja nadal, coraz bardziej ochoczo i czule. Owinął się wokół niej grzejąc przyjemnie; niemal nakrył ją własnym ciałem, a jednocześnie był na tyle ostrożny, by jej nie przygnieść. Była zbyt delikatna. Nie chciał by ją bolało. Nie tym razem.
Próbowała mu się wyślizgnąć ale jej nie pozwolił.
- Zostań... Nie odchodź teraz słodka. Błagam..
Następna fala rozkoszy. Kły w ciele. Pomruk.
Na chwilę zwolnił chwyt i uniósł się na rękach nad jej ciałem. Odpoczywała i łapała powietrze, choć nie było jej potrzebne. Uśmiechnął się perwersyjnie.
- Może zrobić ci masaż ??
- Mhhhhh...
Jeszcze nie doszła do siebie, więc wykorzystał to odpowiednio. Obrócił ja na brzuch i ułożył wygodnie na poduszkach.
- Zaczekaj chwilkę.. Zaraz wrócę..
Przyszedł z olejkami, butelka szampana i kajdankami. Nim zdążyła zaprotestować przykuł ją do łoza.
- Francisco nie.. Opamiętaj się..
Siadł jej z tyłu na nogach, ostrożnie. Czarną przepaską zawiązał oczy.
- Mniej widząc, będziesz więcej czuła..
- Nie wolno nam. Wypuść mnie.
- Psssst..
Jej opór ograniczał się do kilku słabo wypowiedzianych słów. Splótł dłonie, strzelił kostkami i potarł je jakby ogrzewając. Zerwał ramiączka od topu i zsunął go na wysokość bioder. Oddychała bardzo niespokojnie, zawstydzona tym, że leży pod nim w samym biustonoszu i spodniach.
Nalał trochę pachnącego olejku na dłoń, roztarł i delikatnie przesunął po plecach kainitki.
Zadrżała pod jego dotykiem.
Ułożył dłonie na jej barkach, ucisnął lekko kilka razy.
- Rozluźnij mięsnie.. Jesteś przeraźliwie spięta. Tak nic nie zdziałamy. Nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy. No już, rozluźnij te mięsnie, chce je wymasować.
Delikatnie się wyprostowała i zwolniła barki.
- O tak. Tak znacznie lepiej.
Masował powoli, mocno, a jednocześnie namiętnie i czule. Widać miał w tym jakaś wprawę, choć zastawiała się skąd.
Miał silne, potężne dłonie. Zawsze były wobec niej okrutne, a teraz... Kto by pomyślał , że mogły dawać tyle przyjemności.
Delikatnie uciskał jej ciało, zsuwając się coraz niżej i niżej. Doszedł do poziomu lędźwi, masował jakiś czas po czym pochylił się nad nią i przesunął języczkiem po świeżo wypieszczonym miejscu. Mruknęła.
Musnął jeszcze raz, mocniej. Głośniej mruknęła i poruszyła w więzach.
- Podoba ci się, co? A To nie wszystko..
Szybko otworzył butelkę szampana i zimną ciecz wylał na jej plecy..
- Aaaahhhhh..
Lekki jakby okrzyk czegoś między żalem, że to zimne, a pomrukiem, że cudowne. Wierciła się rozkosznie.
Nic nie mówiąc przyległ ustami do jej ciała i począł zlizywać szampana, który zgromadzony w drobnych kropelkach chłodził skórę. Nie mogła się zdecydować czy ma wrzeszczeć ze złości, że Sabatnik śmie się posuwać tak daleko, czy z rozkoszy całego procesu.
On rozwiązał dylemat. Sunął języczkiem zwinnie po skórze, aż nagle z całych sił wgryzł się z ciało w okolicy odcinka lędźwiowego.
Nie wytrzymała i krzyknęła z rozkoszy.
Pił jej vitae zmieszaną z alkoholem i tylko pomrukiwał mocno zadowolony.
Dłońmi przesuwał wzdłuż boków, pieszcząc żeberka i ramiona.
Wypuszczał ją i gdy już myślała że nareszcie skończył, wgryzał się ponownie.
Sporo czasu zajęła mu ta zabawa i sporo szampana i olejku się wylało podczas niej, ale gdy skończył była cudownie odprężona, przynajmniej w fizycznym tego słowa znaczeniu. Nadal miała wyrzuty sumienia, ale były one coraz słabsze.
Im dłużej Sabatnik ją tulił, tym mniejszą miała ochotę by to przerwać.
Wiedziała, że dopuszcza się zdrady względem Gabriella, ale było jej teraz tak dobrze.. Ojciec tak często o niej zapominał i tak długo potrafiło go nie być. Znów nie widziała go dobry kawałek czasu, a wyjątkowo nie lubiła być sama. Potrzebowała ciepła i czułości, a nie wiecznego oczekiwania, że może Gabriell się pojawi i będzie mogła liczyć na kilka poświeconych jej chwil.
Zresztą, on pewnie też taki święty nie był jak mówi i nie raz miał kogoś na boku, gdy jej nie było. Jakoś nie chciało jej się wierzyć, by przy jego temperamencie ochoczo siedział w celibacie, szczególnie że już sam sposób "polowań" na to nie wskazywał. Kto wie, co sam teraz robi.
Francisco ukąsił ją w karczek, a następnie w uszko.
- I jak się masażyk robaczkowi podobał- zamruczał słodko- A może go powtórzyć, ale tym razem na przykład pod prysznicem....
- O nie. Nie przeginaj. I tak na zbyt wiele sobie pozwoliłeś.. Rozkuj mnie już....
Uniosła się trochę na rękach, ale kajdanki mocno ograniczały wszelkie inne jej ruchy. Zerkał z satysfakcją jak próbuje uwolnić dłonie od stali i jak zwinnie się przy tym wierci. Gdyby był człowiekiem mógłby rzec, że go to podnieca. Teraz po prostu mu się podobało.
Podszedł i rozkuł jej ręce, opadła na poduszki. Stał nad nią i wpatrywał się w zachwytem, jak podnosi głowę, a czarne kosmyki miękko suną w powietrzu i opadają na swoje miejsce. I te jej niebieskie, świecące się oczka..
Błyskawicznie usiadła na łóżku poprawiając top, który zważywszy na zerwane ramiączka za nic nie chciał się trzymać na swoim miejscu. Widząc, ze nie da rady go utrzymać schyliła się i poderwała z ziemi marynarkę chcąc się w nią opatulić.
Stojący wcześniej spokojnie i przyglądający się jej z czułością Kardynał nagle szybko machnął ręką, złapał marynarkę i zdziwionej kainitce wyjął ją z ręki, odrzucając gdzieś pod ścianę na drugim końcu pokoju.
- Nie będzie ci potrzebna...
- Oddaj !!
Skoczyła w stronę lecącego materiału, ale Sabatnik jej nie puścił. Objął przez pól jedną ręką i znów rzucił na lóżko skacząc zaraz za nią. Wyładował obok, ustawił jakby miał usiąść na jej nogach, po czym uniósł na rękach tak, by nie przygnieść delikatnego ciała pod sobą, ale odciąć jej drogę ucieczki.
Spojrzała ze zdziwieniem i odrobina przestrachu, a Polonia tylko paskudnie się uśmiechnął.
- Ta marynarka naprawdę nie będzie ci teraz potrzebna...
Złapał butelkę z szampanem i resztą zawartości oblał leżącą pod sobą dziewczynę słodka, lepiąca cieczą.
- Marynarek w wannie się nie używa, a Tobie, obawiam się przydałaby się kąpiel teraz.. I małe pranie albo inny strój.. No chyba, że planujesz wrócić do swej komnaty w potarganej bluzce i cała klejąca się od szampana. Zapewne nie wzbudzi to żadnych podejrzeń.. Tak samo, jak fakt ze pachniesz perfumami mężczyzny..
Kardynał uśmiechnął się przebiegle, bo wiedział, że wygrał i Victoria będzie zmuszona iść się umyć zanim wyjdzie. Nim to jednak nastąpi, wcześniej jeszcze się nią odpowiednio zajmie..
- Cos ty narobił Francisco.. Jeśli wyda się moja wizyta tutaj... Twoi ludzie...
Pocałunkiem zamknął jej usta. Czekał aż się uspokoi, a potem zaczął stopniowo przesuwać językiem po całych ramionach i tych kawałkach ciała, na które wylał wino. Jej skóra oznaczała słodycz i uczucie, jakby się gładziło najlepszy aksamit. Właśnie tego pożądał na tę noc. Nie mógłby sobie tego lepiej wyobrazić..
- Mhhhhh... Francisco... Już dość.. Wystarczy... musze wracać..... Mmmmhhhhhh....
Zagłębiła palce w jego włosy i mocniej zacisnęła się na jego ciele. Był cudowny. Tak czule pieścił jej skórę i tyle przyjemności dawał, a jego metody postępowania.. Nie miała na nie słow. Mieszanka bezczelności z pożądaniem i dominacją, a jednocześnie delikatnością i ostrożnością. Podobało jej się to. Było niemoralne, ale fizycznie nadzwyczajnie przyjemne.
- Jest już późno.. naprawdę musze iść.. Puść proszę.. Dawno powinnam być w swojej sypialni. Wzbudzimy podejrzenia.. Jeśli ktoś zajrzy a mnie tam nie będzie.. Zwykle ghul o tej porze przynosi mi kolacje.. Nie chce by gadali..
- Zamknę im pyski jeśli trzeba będzie...
Wślizgnął się językiem w jej uszko.
- Fraaanscisco.. Wystarczy.. Kąpiel...
- Tak, tak.. Już przygotuje ci kąpiel... Zostań tu proszę, zaraz będzie gotowa..
Wyszedł szybko do łazienki rzucając jej jeszcze przeciągłe spojrzenie.
Victoria dopiero po dłuższej chwili doszła do siebie na tyle, by podnieść się z miękkiego materaca. Czuła się niesamowicie głupio i niezręcznie w tej sytuacji. Zaczęła zbierać swoje rzeczy porozrzucane po pokoju. Jakimś cudem zaczepiła top i podniosła z ziemi marynarkę otrzepując ją solidnie. Już zamierzała ponownie wejść w mrok i odejść do swego pokoju tak jak z niego przyszła, gdy kątem oka zauważyła Polonie opierającego się o futrynę łazienkowych drzwi i uśmiechającego lekko. W ręce trzymał duży, puszysty biały ręcznik i szlafrok.
- Nawet jeśli zastaną cię w tym, pomyślą że brałaś kąpiel w swojej łazience... A co do samej kąpieli jest już gotowa.
Podszedł zwinnie i zerkając nieco prowokacyjnie wręczył szlafrok i ręcznik, a marynarkę którą trzymała rzucił na lóżko. Przesunął delikatnie wierzchem dłoni po jej twarzy, ale widząc niezdecydowanie dziewczyny po chwili ją zabrał.
- Kąpiel już czeka.. Idź, bo ci woda wystygnie.. Zostawiłem ci tam cos byś się.. odprężyła...
Przebiegły uśmieszek.
Spoglądając jeszcze przez ramie Victoria udała się do łazienki.
Faktycznie zadbał o jej dobre samopoczucie. Wprawdzie to co zrobił było nieco podejrzane, ale...
Łazienka oświetlona była zapachowymi świeczkami rozstawionymi wokół wanny. Na jej krawędzi stal szampan i kieliszek, a pod nim kartka: "Gdyby zachciało ci się czegoś równie słodkiego, jak ty sama".
Na wodzie prócz piany pływało mnóstwo płatków róż. Strasznie je lubiła i Gabriell czasem tez je dosypywał, ale skąd o tym wiedział Francisco?
Victoria dziwnie się czuła pośród tego. Jakby wietrzyła podstęp. Jednak postanowiła podjąć pałeczkę.
Cały czas zwracając uwagę na drzwi, obawiając się ze Kardynał mógłby jej wparować do łazienki, ostrożnie pozbyła się ubrania i przezornie owinęła w ręcznik nim weszła do wanny. Tak na wszelki wypadek, gdyby coś miało jej przeszkodzić.
Woda była przyjemnie ciepła, ale nie gorąca. Dolał do niej jakichś olejków, bo pięknie pachniała. No i sama wanna była większa niż ta jej.. Wyciągnęła się wygodnie i przymknęła oczy; Cisza, błoga cisza..
Po chwili odruchowo zaczerpnęła łyk szampana. Chłodna ciecz spłynęła po jej przełyku. Cudowne..
Odstawiła kieliszek i zaczęła zmywać resztki wina ze swego ciała, cały czas pilnując, by ręcznik moczący się wraz z nią pozostawał na swoim miejscu. Im dłużej siedziała w wodzie, tym bardziej senna się robiła. Przymknęła ciężko oczy.. Dopiero wtedy uświadomiła sobie, że popełniła głupotę pijąc cos, czego wcześniej nie sprawdziła. Mógł przecież coś dolać... A patrząc na to jak zasypiała, chyba nawet to zrobił..
- Może umyć ci plecy ventrasku?
Nim zdążyła się wybudzic i zareagować Francisco siedział obok niej w wannie. Także owinięty ręcznikiem. Dolany jej do szampana dodatek znacznie spowolniał ruchy i reakcje. Wystraszyła się nie na żarty. Już miała wyskoczyć z wanny, gdy zdążył ją złapać i usadzając na miejscu zdominował.
- Siedź spokojnie !!!
Machinalnie wykonała polecenie mocniej owijając się ręcznikiem.
- Siedź Victorio. Nic się złego nie dzieje... Spokojnie.. Nie zrobię ci krzywdy.. Wszystko pod kontrola... Nie masz się czego bać..
Wyciągnął ostrożnie dłoń i dotknął jej twarzy. Zadrżała pod tym gestem. Czuł jej strach i niepewność, ale wiedział tez, że nic nie może zrobić przeciwko niemu. Mistrzowsko rozegrał tę partie. Teraz była uległa i posłuszna, zdana na jego łaskę. Liczył się jednak z tym, że jeśli zrobi cokolwiek na silę, to przekreśli całą swoją prace nad nią i więcej już nic nie uzyska. O ekscentrycznych pomysłach i perwersji tez mógł na razie zapomnieć. Zniechęciłby ja tym z cała pewnością. Była delikatna i wymagała takiego samego traktowania. I ogromnego szacunku.
Przysunął się bliżej niej, cały czas patrząc w przestraszone oczy. Uśmiechał się lekko. Objął ją czule ramieniem i ostrożnie przyciągnął do siebie przytulając. Poczuł jak napręża mięśnia, jak zaczyna wpadać w popłoch wystraszona taką bliskością.
- Nie bój się kruszynko.. Nie bój. Poprzytulam cię odrobinkę. Nic więcej...
Pochylił się nad nią i szepnął w ucho czule kilka komplementów i uspakajających słów. Rozluźniła się nieco i oparła o niego głowę. Przytulił ja plecami do swojej piersi, ostrożnie, delikatnie, z szacunkiem, uważając jednocześnie by nie zrzucić z niej ręcznika i nie zakłopotać jeszcze bardziej. Oddychała spokojnie, przymknęła oczy..
Zanurzył rękę pod wodę, objął ją w pasie, przycisnął mocniej do siebie. Otworzyła oczy, ale nie szarpała się. Drugą ręką odgiął delikatnie jej szyje, przyległ do niej ustami, zaczął całować i kąsać delikatniutko. Zamruczała cicho, potem coraz głośniej i głośniej. Zacisnęła swoją dłoń na jego. W odpowiedzi przytulił ja mocniej i przesunął nogą wzdłuż jej nogi. Drgnęła lekko, więc tylko mocniej zatopił kły w jej ciele.
- Mmmmhhhh..
Obrócił ją przodem do siebie sadzając delikatnie na swych nogach i przycisnął mocno do piersi, tak, że miał łatwy dostęp do jej szyi. Już przy pierwszym ukąszeniu automatycznie objęła go nogami i zaplotła dłonie na karku. Całował ją namiętnie, a ona zaplatała mu palce we włosy. Przerzucił ja na swoją stronę, tak że plecami dotykała okrągłej wanny i podciągnął nieco do góry, zmuszając by owinęła nogi na jego torsie. Przejechał języczkiem na dekolt wbijając w niego zęby. Zagłębiła paznokcie w plecy kainity. Syknął i ścisnął ją mocniej, niemal do bólu. Jęknęła z rozkoszy.
Nawet nie spostrzegła kiedy zsunął jej ręcznik niżej i językiem dobrał się do piersi. Zaczęła z zapamiętaniem drapać mu plecy nieco urażona tym gestem, ale wcale nie zważał na jej protesty. Tylko na chwile podniósł głowę i rzucił jej na wpół figlarne, na wpół przebiegłe spojrzenie po czym powrócił do poprzedniego zajęcia, dodatkowo mocniej ją do siebie przyciskając. Wierzgała się jeszcze przez chwile, ale rozkosz była tak wielka, że w końcu mu uległa i tylko mocniej do niego przytuliła kładąc mu głowę na ramionach.
Z każdą kolejną minutą coraz bardziej odrywała się od rzeczywistości. Ekstaza w jakiej się znajdowała rosła systematycznie i stawała się nieznośna. Po pewnym czasie sama zaczęła się tulić do niego, kąsać i odpowiadać na pieszczoty.
Szybko pozbawił ją ręcznika, siebie zresztą też. Wtulił ją mocno w swoje ciało, owinął nogi wokół jej nóg, ramiona wokół jej ramion. Chciał ją czuć całym sobą. Taką nagą, bezbronną, niewinną. Chciał poznać każdy zakamarek jej ciała, dopieścić go, pozostawić swój ślad. Pragnął posiąść ją całą, ciałem i duszą.
Przesunął dłonie niżej po jej ciele, wielbiąc je całe swymi silnymi palcami. Musnął piersi, pępek, łydki, drobne palce u stóp. Delikatnie sunął paznokciami po jej żebrach, masując je, poznając ich kształt. Przeniósł je na uda, kolana, kostki, cały czas jednak pieszcząc językiem jej usta, uszy, piersi. Ventrka była niemal bierna w tym, pozwalając mu działać i tylko czasem z lekka odwdzięczając się tym samym. Najczęściej jednak kończyło się na pomrukach zadowolenia i mocniejszym tuleniu się, ewentualnie na oddaniu namiętnego pocałunku.
Kardynał mógł być tylko za jedną rzecz wdzięczny Gabriellowi- że nakłonił Victorię do bycia uległą w łóżku i nigdy nie próbował jej uczyć dominacji uznając, ze to mężczyzna ma w tej sferze inicjatywę i to on powinien być tą bardziej czynną połówką związku. Polonia lubił, gdy to on mógł w sytuacjach intymnych dominować nad kobietą i w tym się zgadzał z Justicarem.
Zresztą określona postawa Victorii mogła wynikać już z samego jej urodzenia. Kainitka była przecież średniowieczną szlachcianką, a wtedy o równouprawnieniu kobiet i feminizmie nikt nawet nie myślał.. Nic więc dziwnego, że dziewczyna nauczyła się być posłuszna mężczyźnie w kwestii alkowy, tak samo jak były jej poprzedniczki.
Francisco ostrożnie przejechał dłonią po jej brzuchu i udach jakby czekając na reakcje. Mimowolnie drgnęła i odsunęła się nieco, ale jednocześnie ugryzła go w ucho. Odczytał to jako pozwolenie i zaczął sobie nieco śmielej poczynać.
- Zostajemy tutaj czy wolisz się przenieść na lóżko nim skończymy?
Zalotny uśmieszek i oczekiwanie..
Zamruczała cos rozkosznie, otworzyła oczy na chwilę uwolniona od jego rąk, spojrzała poważnie jakby pojmując co tak właściwie robi..
- Francisco, już dość.. Puść.. Nie chce niczego więcej... Nie wolno nam...
- Wanna czy łoże?
- Ja go zdradzam..
- Wanna czy łoże?
- Tak nie wolno... Miedzy nami jest tylko namiętność..
- Wanna czy łoże pytam ponownie...
- Łoże..
Wyciągnął ją ostrożnie z wody, czule owijając grubo miękkim ręcznikiem, a drugi obwiązał wokół swych bioder. Pozostawiając palące się w łazience świeczki i niosąc ją na rękach pewnie wkroczył do sypialni.
Tutaj tez było mnóstwo świec rozstawionych wokół ogromnego łoza. Wraz z palącym się w kominku drewnem rzucały one na ściany nastrojowe refleksy. Prócz nich w pomieszczeniu nie było żadnego innego źródła światła. Wokół roznosił się zapach kominkowego drewna, świec i aromatycznych olejków. Było tak ciepło, ze nawet bardzo skromne odzienie nie pozwalało im zmarznąć.
Delikatnie położył Victorię na materacu i miękkiej, ozdobnej aksamitnej kołdrze. Zawstydzona swą nagością dziewczyna zwinnie przesunęła się do wezgłowia lóżka i zagrzebała szybko w stos pościeli, wlepiając pytające oczka z Kardynała.
Sabatnik z lekkim uśmiechem wślizgnął się na łoże i położył tuz przy niej, jednak w przeciwieństwie do swej towarzyszki- na a nie pod kołdrą. Nie napotykając oporu wsunął jej ramie pod głowę i przygarnął po chwili do siebie. Była bardzo drobna w stosunku do niego, a spod przykrycia prawie w ogóle nie było jej widać. Odsunął odrobinę materiał by móc choć patrzeć na jej cudną twarz. Zerkała na niego nieśmiało, ale bez strachu.
Pocałował ją lekko, potem następny raz i następny. W ułamku sekundy leżał już na niej, odgrodzony od jej ciała tylko materiałem pościeli. Nie opierała się, pozwalała muskać ustami i skubać po uszkach komentując to pomrukami o różnym natężeniu. Czuł pod sobą zarys jej postaci, bijące serce i niemal ciepło z niej płynące. Z miejsca nasunęła mu się na myśl wizja jej jedwabistej skóry, jej objęć i tego co działo się w wannie. Nim zamruczała na dobre po ostatnim ukąszeniu był już pod kołdra, tuż przy niej i uśmiechał się słodko. Zmrużyła oczy jakby podejmując decyzje, a on w tym samym momencie mocno, niemal brutalnie przyciągnął ją do siebie. Ginęła w jego wielkim ciele i objęciach, ale nie pozostawała dłużna ofiarowywanych jej pieszczot. Szybko pozbył się krepującego jego ruchy ręcznika, jak również zrzucił ten broniący dostępu do jej wdzięków.
W ciągu kilku minut byli złączeni w miłosnym splocie. Francisco bardzo dbał o jej komfort, przyjemności i odczucia. Kochał ją długo, namiętnie, głęboko, ale z ogromnym należnym jej szacunkiem.
Świtało już gdy skończyli, ale nie mogli tego widzieć przez spuszczone rolety.
Victoria już całkiem odprężona i wyzbyta wszelkich wyrzutów sumienia tuliła się do jego boku, a on słodko szeptał jej do uszka. Przyciągnął ją mocniej w siebie łącząc ich ciała ponownie w jedność, pocałował w usta i leżał wpatrując się w jej oczy póki ze zmęczenia nie zasnęła.
Kardynał jeszcze jakiś czas obserwował ją, jak spokojnym, miarowym snem śpi na jego piersi. Była taka drobna, niewinna, bezbronna, a jednocześnie taka waleczna i dzielna. Znał ją ponad pięćdziesiąt lat, a nadal potrafiła go zaskoczyć.
To była ich pierwsza wspólna noc, ale liczył cały czas, że po tym co jej dziś dał - nie ostatnia.
Przeciągnął się i zaplatając potężna dłoń w puszyste włosy matuzalemki sam zasnął.
***
Ciepła, potężna ręka grzała jej wiotką talię gładząc ją delikatnie. Pod głową czuła dotyk czyjejś skóry, pachnącej i jędrnej.
Gdy otworzyła oczy zobaczyła, że wbrew swym wcześniejszym przypuszczeniom nie śpi w ramionach Gabriella, a Francisca de Polonii. Trochę kręciło jej się w głowie, ale po chwili przypomniała sobie całą poprzednią noc.
Zrobiło jej się smutno z powodu zdradzenia Gabriella jakiego dokonała ulegając Kardynałowi, ale nie mogła powiedzieć, że tego żałuje.
Mogła żałować samego faktu zdrady, jednak na pewno nie minionych wydarzeń Gdyby teraz znów została postawiona przed wieczorną decyzją postanowiłaby to samo..
Być może Francisco był zdrajcą, wrogiem i byłym katem, ale teraz to straciło jakiekolwiek znaczenie. Dał jej cudowną noc, taką, jakiej od dawna jej brakowało. Nawet nie pamiętała kiedy ostatnio było jej tak dobrze z mężczyzną. Gabriell od jakiegoś czasu się nią nie zajmował w ten sposób. Jeśli już się spotykali, to zawsze tak wszystko poprowadził, że kończyło się na szybkim, intensywnym i namiętnym seksie. Wprawdzie ten tez lubiła, ale ponad wszystko kochała długie pieszczoty i spokojne zasypianie w ramionach ukochanego mężczyzny, a nie sytuacje, kiedy budziła się w pustym łożu bo okazywało się, że znów Gabriell pilnie wyjechał i pewnie szybko nie wróci. Ona chciała rano zastać u swego boku partnera, a nie kolejną kartkę z suchą wiadomością !!!
Wiercąc się ułożyła tak, by móc patrzyć na twarz Francisca. Uśmiechnął się słodko widząc, ze wstała i mocniej przygarnął do siebie. Obwinął jej ciało nogami przyciskając do swego, poprawił pozycje w swych ramionach, a dłonie położył na smukłych plecach. Była tak blisko niego.. Tak strasznie blisko..
- Moja słodka.. Moja maleńka..
Pocałował ją mocno, długo. Zmrużyła oczy ze szczęścia i przytuliła ostrożnie. Patrzyła na niego z czymś w rodzaju zachwytu. Odwdzięczał się tym samym, komplementując jej miękką skórę, błękitne oczy, puszyste włosy.. Przeniósł dłoń z jej pleców na drobną twarz i głaskał delikatnie, a ona tuliła mu się do ręki.
Nagle w oczach dziewczyny pojawił się ból. Przypomniała sobie, jak w ten sam sposób traktował ją Gabriell gdy leżała obok niego i gdy była smutna..
- Francisco, wiesz co my zrobiliśmy? Co JA zrobiłam???
- Csssiii. Nie martw się...
Schyliła głowę wtulając ją w jego ramię. Poczuł jak coś mokrego upada mu na skórę. Zerknął.. Krwawe łzy..
Ujął jej twarz w dłonie, wyciągnął z zagłębienia pachy i zlizał łzy. Była taka smutna..
- Nie płacz kruszyno. Zapomnij o nim. Teraz będziemy razem. Zawsze. Już cię nie wypuszczę.
- Francisco...
Wtulił ją w swą pierś, całował po włosach, gładził po ramionach. Szlochała cicho..
- Ja musze do niego wrócić. Kocham go..
- A mnie nie, najcudniejsza?
- Tak, to jest nie.. Nie wiem
Speszyła się odwracając wzrok.
Na jego twarzy gościł lekki uśmiech.
- Najsłodsza. Moja. Tylko moja. Dziecinka....
Nadstawił jej nadgarstek.
- Napij się proszę. Chcę być znów się ze mną zjednoczyła, ukochana..
Wbiła lekko kły w jego rękę, jednocześnie swoją dłonią odgarniając włosy z karku i patrząc na niego znacząco. Uśmiechnął się, pocałował jej szyję i ukąsił. Mruknęła.
Pili wzajemnie swoją vitae ciesząc się swą bliskością, ciepłem, dotykiem. Pierwsza puściła dziewczyna, Francisco poszedł po chwili w jej ślady.
Pociągnął ją za sobą na łoże, owinął oboje kołdra i pieścił delikatnie.
Pomimo poczucia winy poddawała się jego zabiegom i czerpała z nich ogromną przyjemność.
Kąsał po uszach, ssał jej języczek, muskał dłońmi biodra.. Zaplotła nogę wokół jego, wsunęła smukłe palce we włosy, przesunęła dłonią po mięśniach pleców.
Przeturlał się nieco układając Ventrkę pod sobą, swoim ciałem odcinając od chłodu nocy, dają poczucie bezpieczeństwa, ciepła, miłości Zarzuciła mu nogi na plecy, ręce owinęła wokół szyi..
Wsunął języczek głębiej w jej usta, ręką mocno przycisnął do siebie. Mrugnęła przeciągle, uciekła mu z ustami, sama składając pocałunek na tatuażu nad jego okiem, po czym nadstawiła ponownie szyję.
- Ugryź...
- Osłabię cię maleńka..
- Ugryź...
Ekstaza rozlała się po jej ciele, wypełniła każdą komórkę. Spijał ją pieszcząc czule, namiętnie, z oddaniem.
- Victoria Esche.. Victoria de Polonia....
Upadł z nią na miękkie poduszki, położył wygodnie i nie odrywając się ani na chwile od szyi wszedł w nią ostrożnie. Mruknęła z rozkoszy.
Powtórzył wyczyn z poprzedniej nocy, a nawet może i był lepszy niż ostatnio.
Victorii niesamowicie brakowało takiej bliskości, zrozumienia, zainteresowania. Gabriell pomimo wszystkiego co dla niej robił czasem zapominał, że ona jest nie tylko jego Dzieckiem, z którego ma być dumny, ale i kobietą. Może i kainitką, u której naturalne popędy nie miały już prawa górować nad wolą, ale psychicznie nadal kobietą. Słabą, drobną kobietką uwielbiającą ciepło, zainteresowanie, pieszczoty. Nie była stworzona do samotności i chłodu. Tylko u czyjegoś boku była naprawdę szczęśliwa.
A skoro jej Ojciec o tym zapomniał, nie mógł mieć do niej pretensji, ze zajął się nią ktoś inny..
Cała noc upłynęła Victorii i Franciscowi na pieszczotach, czułościach i poznawaniu siebie nawzajem. Kiedyś potrafili tylko się nienawidzić i walczyć, teraz nienawiść przerodziła się w coś więcej. Zapomnieli o dawnych urazach, bólu, poniżeniu. Byli tylko oni, przeszłość nie miała najmniejszego znaczenia. Zaczynali całkiem nowy etap istnienia.
Nad ranem Victoria pragnęła jedynie dwóch rzeczy- snu i pozostania z Kardynałem, a on po 50 latach bezskutecznych starań chciał już tylko jej. Na wieczność.
Czas Gabriella się skończył....
***
Wrzaski głosów i potworny huk obudził ich oboje. Drzwi sypialni rozpadły się na drobne kawałki. Zaspana Victoria ujrzała , jak do pokoju wpadło kilka osób, a zaraz za nimi sam Goratrix, który według zapewnień Snaka miał dawno nie żyć....
Nim zastanowiła się co zrobić, Polonia jednym ruchem ręki odrzucił ją do tyłu i zastawił swoim ciałem.
- Co to ma znaczyć do cholery ??!! Co wy wyprawiacie ???!! Jak śmiecie wpadać tak do domu Kardynała!!!
Goratrix skrzywił się w czymś w rodzaju uśmiechu. Nadal był poparzony od wybuchu jaki nastąpił w willi Francisca, zaraz po tym jak oni zdążyli uciec.
- A jak ty śmiałeś przyłożyć rękę do wysadzenia własnych podwładnych w swym dawnym domu? Aż tak się mnie obawiałeś, że przystałeś na zamach? A może to raczej jej wina, hm? Za bardzo zawróciła ci w głowie Kardynale, a to już jest niebezpieczne.. ONA jest niebezpieczna.. Jeśli z tym nie skończymy, stanie się w końcu powodem zagłady całego Sabatu... Nie możemy jej dłużej tolerować... Jakiego sentymentu nie miałbym do Victorii, to teraz straciła swą szanse...
Uniósł dłoń jak do ataku. Zaskoczona i przerażona dziewczyna, na dodatek dość nietrzeźwa po minionej nocy, nie mogąc skupić myśli i opracować kontrataku tylko zwinęła się w kulkę i wcisnęła mocniej w łoże. Francisco błyskawicznie zastawił ją całą swym ciałem, tak, jak lwica zasłania młode.
- Nie pozwolę ci jej skrzywdzić. Teraz jest jedną z nas. Nie twoją, jak chciałeś, ale moją i całego Sabatu. Wprawdzie nie dostaniesz w swe ręce jej potęgi i mocy której tak pragnąłeś, ale musisz ją uznać za sabatniczkę i zgodnie do tego traktować. Jestem Kardynałem, nie zapominaj o tym, i karą za podniesienie ręki na mnie jest śmierć. A żeby dostać ją, musiałbyś przejść po moim trupie...
W Polonii nie było strachu, ale ogromne skupienie. Widać było, że myśli jak na szybko z tego wybrnąć. Wiedział, ze Goratrix fizycznie jest silniejszy i jeśli teraz go zaatakuje w jakikolwiek sposób, to koniec z nim i Victorią.
Goratrix znów lekko się uśmiechnął.
- Spokojnie Kardynale.. Tobie nic nie zrobię, bo choć byłeś zamieszany w cały zamach, nadal jesteś potrzebny Sabatowi i teoretycznie nadal jesteśmy Braćmi, czyż nie? Ale ona...
Pokręcił głową z dezaprobatą. Nim Francisco zdążył odezwać się choćby słowem i wyciągnąć lezący pod łóżkiem karabin, kula energii uderzyła w niego z takim impetem, że padł zemdlony obok Ventrki.
Krzyknęła.
Krzyczała do czasu, gdy poczuła ból w piersi.
Ostatnia rzeczą jaką ujrzała, było jej serce na dłoni Goratrixa..
Uśmiechał się ciągle.
- Przykro mi Dziecię. Zemsta jest świętym prawem...
Zapadła w ciemność i chłód.
***
- Aaaaaaaaaaagghhhhttt !!!!!!
Niemal fizycznie poczuła ból w piersi. Odruchowo poderwała się do przodu, ale coś ponownie rzuciło ją na lóżko mocno przytrzymując.
- Aaaaaaggghht!!!
Szarpała się wściekle, krzycząc i walcząc jak w amoku. Cały czas cos ją blokowało, nie pozwalając opierać się i bronić.
- Cssssii.. Victoria, spokojnie..
Usłyszała jakiś cichy głos. Wydawał jej się znajomy. Szarpała się nadal, ale już słabiej. Po chwili mimo sparaliżowania otworzyła ostrożnie oczy.
Leżała na łożu, w pościeli, ale nie w sypialni Francisca. Nadal żyła i nic jej nie było. Rozejrzała się powoli i z niedowierzaniem. Silne ramiona puściły ją po chwili. Ventrka spojrzała na trzymającą ją osobę.
- Gabriell...
Siedział obok wpatrując się w nią z czułością i troską. Na twarzy błądził mu lekki uśmiech. Pochylił się i przygarnął dziewczynę do siebie, ale tak, by jej nie wystraszyć. Księżna cały czas była bowiem w szoku.
Tulił ją lekko kołysząc w ramionach.
- Już wszystko w porządku. Już jesteś bezpieczna. Nie pozwolę cię skrzywdzić. Csssiii...
- Gabriell...
Victoria za nic nie mogła dojść do tego, w jaki sposób znalazła się w ramionach Ojca. Przed oczami ciągle miała pobyt u Kardynała, ich wspólna noc i Goratrixa, który ją zabił.
Ale jakim cudem teraz żyje i jest tutaj???
Wcisnęła się mocniej w objęcia Justicara.
Gabriell nie odrzucał jej, nie miał pretensji, nie wyrzekał się.. Zupełnie jakby to wszystko co śniła nie miało miejsca.
- Cóż się stało ukochana? Co ci się śniło?
- Ja.. gdzie ja w ogóle jestem? Co się stało? Jak się tu znalazłam? Jak...
Egzekutor spojrzał ze współczuciem i troską na swą żonę, po czym owinął ją ramionami i kołdrą. Najwyraźniej jego Dzieciątko było w tak wielkim szoku wywołanym koszmarem sennym, że nawet nie wiedziało gdzie i z kim jest.
- Jesteś u nas w domu. W naszym nowym domu, w zamku Alcazar w Hiszpanii, a to nasza noc poślubna. Naprawdę nic nie pamiętasz?
Nieco nieprzytomnie pokiwała głową.
- Dziś odbył się nasz ślub- ujął ją za rękę i pokazał obrączkę na palcu. Taka samą jak na swojej dłoni- Po ceremonii i weselu udaliśmy się na gorę i spędziliśmy razem wspaniałą noc. Później nagle zasnęłaś. Po jakimś czasie zaczęłaś być niespokojna, aż do tego zrywu przed chwilą.
- Więc to był sen? Ile spałam?
- Kilkanaście godzin najsłodsza. Próbowałem cię obudzić, ale się nie dało. Jaki koszmar śniłaś, że tak strasznie zareagowałaś?
Dopiero teraz Victoria zaczęła przypominać sobie minione wydarzenia. Objęcia męża działały na nią jak balsam.
- Śnił mi się ostatni pobyt u Polonii...
Przycisnął ją mocno do siebie.
- Już dobrze. Już wszystko dobrze..
- Ale, ale... To nie było do końca tak jak w rzeczywistości. To jest do momentu walki z wysłannikiem Goratrixa wszystko się pokrywało, ale potem... Zaczęło się zmieniać.. Historia potoczyła się inaczej..
- Jak kochanie? Powiedz, to ci ulży. No już, mów..
Jego głos był taki ciepły, uspakajający. Po twarzy Victorii zaczęły płynąc łzy.
- Jeśli tak cię to boli to nie musisz...
Schowała głowę w jego ramie.
- Śniło mi się, że po tej walce z Tremerem Polonia wywiózł mnie z willi ją samą wysadzając. Nie mam pojęcia gdzie mnie zabrał, to była jakaś ogromna, strzeżona posiadłość. Praktycznie zaraz po przyjeździe pokłóciliśmy się o Ciebie i moją dalszą przyszłość. On zagroził mi, ze jeśli nie ulegnę jego decyzji to siła zmusi mnie do posłuszeństwa, a Ciebie zabije... Rozstaliśmy się w gniewie, gdy rozwścieczony wyrzucił mnie i zamknął w pokoju, bym zastanowiła się czy podam się jego woli, czy ma mnie ręcznie zmusić do uległości. Obawiając się, ze może mnie skrzywdzić, po pewnym czasie przeszłam cieniem do jego pokoju, żeby się jakoś dogadać, ale...
Zaniosła się płaczem.
- Tam sama nie wiem w jaki sposób on zaczął mnie tulić.. zalał moje ubranie winem.. musiałam się umyć.. upił mnie dodając jakiegoś narkotyku do szampana .. wślizgnął się do wanny.. a potem... potem.. ja, ja cię zdradziłam.. z Nim... przepraszam....
Bąkała coś przez łzy, ale nie mógł zrozumieć co.
- Cssssii. Nic się nie stało. Spokojnie.. Mów...
- To wszystko, ta noc.. była identyczna jak nasza poślubna.. tylko zamiast z Tobą kochałam się z Polonią.. I było mi dobrze... Tak strasznie mi wstyd !!!
Patrzył nieruchomo w ścianę tuląc ją i gładząc po włosach.
- To tylko sen. Nie przejmuj się. Nie zdradziłaś mnie. Po prostu śnił ci się koszmar. To nie jest twoja wina..
Chlipała cały czas plamiąc mu satynową pidżamę.
- Potem.. gdy spaliśmy razem.. wpadł do pokoju Goratrix wraz z obstawą... Francisco próbował mnie ochronić i zasłonił własnym ciałem, ale Tremere cisnął w niego kulą energii i Kardynał zemdlał, a Goratrix... on.. z obawy przed moją mocą i złości zabił mnie.. wyrwał mi serce.. na żywca... Jak otworzyłam oczy leżałam już tutaj...
- Najsłodsza.. Moja ukochana.. Tak bardzo mi cię żal. Tak straszne koszmary przeżyłaś, że meczą cię nawet podczas snu..
- Gabriell, zostaw mnie.. Nie jestem ciebie warta. Zdradziłam cię we śnie, a to tak samo, jakbym zdradziła na jawie.. Zepsułam ci noc poślubną..
- Kocham cię Victorio...
Ujął jej twarz i pocałował w czoło.
- Zawsze tak było, jest i będzie...
- Gabriell, mężu.. Nie jesteś zły na mnie za to wszystko?
- Nie, nie mam za co.. Jak mogę być zły że śnią ci się koszmary. Nie masz na to wpływu, więc musimy jakoś razem sobie z tym poradzić. Jesteśmy małżeństwem i zawsze będziemy razem. I razem będziemy pokonywać wszelkie przeszkody na naszej wspólnej drodze. Twój koszmar jest moim. Zapomnij- po prostu. Obudziłaś się, koszmar minął, więc i ty zapomnij, że kiedykolwiek istniał.. Jesteśmy razem i to jest ważne, a nie jakieś tam złe sny, rozumiesz?
Pokiwała głową twierdząco i przytuliła mocniej do wybranka. Zmarzła, więc położył ją na małżeńskim łożu i owinął oboje metrami miękkich materiałów na których leżeli.
Nim ponownie zasnęła kochali się długo i czule.
Przez chwile zamiast Gabriella widziała twarz Francisca muskającego ją i przyciskającego do swego ciała w miłosnym splocie, ale szybko odgoniła od siebie tą myśl.
Gdy spojrzała ponownie na swego partnera zobaczyła duże, zielone, pełne czułości i miłości oczy swego Stwórcy. Wtuliła się mocno w niego. Jeszcze nigdy nie potrzebowała go tak mocno, nie była tak w pełni jego jak tej nocy i jeszcze nigdy nie kochała go aż tak mocno.
Zasnęli...
KONIEC
|
|